Kraj

Eko-gospodyni: do 10 tys. zł dla Kół Gospodyń Wiejskich

Fundacja Krajowej Grupy Spożywczej S.A. „Pomaganie krzepi” ogłosiła czwartą edycję programu grantowego „Eko-gospodyni”, przeznaczonego dla Kół Gospodyń Wiejskich (KGW). Program umożliwia pozyskanie dofinansowania w wysokości maksymalnie 10 tys. zł na realizację projektów z zakresu edukacji ekologicznej oraz promocji zachowań proekologicznych. Całkowita pula środków dostępnych w ramach programu to 100 tys. zł.

Opublikowane

w dniu

W ramach programu „Eko-gospodyni” można uzyskać dofinansowanie projektów, które wpływają na podnoszenie świadomości ekologicznej wśród członkiń KGW, jak również w ich lokalnych społecznościach. O granty mogą ubiegać się inicjatywy, które obejmują organizację warsztatów ekologicznych, przyrodniczych, szkoleń z zakresu ochrony środowiska czy konkretnych działań, takich jak sadzenie lasu czy sprzątanie terenów zielonych.

Niewykwalifikowane do finansowania będą projekty, które nie służą zwiększeniu wiedzy ekologicznej społeczności lub są związane z kupnem sprzętu dla indywidualnych potrzeb albo z działaniami sponsoringowymi.

Zainteresowane Koła Gospodyń Wiejskich mogą składać wnioski do 31 lipca do godziny 23:59 za pomocą specjalnego generatora dostępnego online. Rozstrzygnięcie konkursu i ogłoszenie projektów, które uzyskają finansowanie, nastąpi do dnia 30 września.

 

Kraj

Rozpędzająca się inflacja niepokoi Polaków. Blisko 60 proc. obawia się dalszych podwyżek cen w sklepach

6 na 10 Polaków odpowiedzialnych w swoich domach za codzienne zakupy obawia się, że w najbliższym czasie ceny w sklepach nadal będą rosły. Przeciwnego zdania jest niespełna jedna trzecia rodaków. Wśród tych, którzy z niepokojem patrzą w przyszłość, są przede wszystkim ludzie mający ponad 65 lat i od 45 do 54 lat. Zazwyczaj są to osoby z miesięcznym dochodem poniżej średniej krajowej. Przeważnie dotyczy to mieszkańców miast liczących od 100 tys. do 199 tys. ludności oraz małych miejscowości i wsi. Z kolei nie boją się wzrostu cen głównie młodzi i dobrze zarabiający Polacy z dużych i ze średnich miast.

Opublikowane

w dniu

Jak wynika z badania Grupy Offerista, 59,9% ankietowanych obawia się, że w najbliższym czasie ceny w sklepach nadal będą rosły. Przeciwnego zdania jest 28,7% z 987 respondentów, którzy we własnych gospodarstwach domowych odpowiadają za codzienne zakupy. Z kolei 11,4% uczestników sondażu nie ma wyrobionej opinii w tej kwestii.

Wynik wynoszący blisko 60% teoretycznie jest wysoki, ale jeszcze rok temu – podczas szalejącej inflacji – był zdecydowanie wyższy. Zatem wciąż wiele osób obawia się wzrostu cen, ale jednocześnie widzimy spadek w tej kwestii. Ponadto w sklepach jest faktycznie coraz drożej. I na tym nie koniec podwyżek, bo powrócił 5% VAT na żywność. Wkrótce zostaną też odmrożone ceny gazu. Strach będzie rósł – komentuje Robert Biegaj, jeden ze współautorów badania.

Natomiast Andrzej Wojciechowicz, ekspert Komisji Europejskiej i firmy doradczej FMCG Business Consulting, zaznacza, że wśród kupujących utrwalił się pogląd o rosnącej drożyźnie. Nie zmienił się on nawet po ubiegłorocznym spadku cen towarów i usług oraz wzroście płacy minimalnej. Taki punkt widzenia utrzymuje się z powodu wysokich cen warzyw i owoców, które podbijają rosnące koszty prowadzenia upraw i niekorzystne warunki atmosferyczne z pierwszej połowie br. Właśnie ta grupa asortymentowa jest stałą składową koszyka zakupów i ma szczególny wpływ na percepcję cenową nabywców.

W sektorze handlu zachodzą bardzo istotne zmiany strukturalne. Zaczynamy zrywać owoce dyskontyzacji rynku. Obecnie nawet ok. 80% handlu stanowi sprzedaż właśnie dyskontowa. Ona dusi rynek, a jej głównym instrumentem pozostaje marka własna. Gracze, którzy są poza mainstreamem takiej sprzedaży, mają ograniczone możliwości działania. W efekcie decydują się na podwyższenie cen, żeby zredukować straty na części asortymentu. Mamy do czynienia z rynkiem pływających cen, niekoniecznie rosnących. I to w głównej mierze przekłada się na reakcje konsumentów – mówi dr Maria Andrzej Faliński, były dyrektor generalny POHiD-u.

W opinii Roberta Biegaja, konsumenci, którzy nie boją się wzrostu cen, zwyczajnie nie zauważają tendencji rynkowych lub nie zwracają na nie odpowiedniej uwagi. Zdaniem eksperta, w dużej części są to też osoby, które po zmianie władzy widzą szanse na poprawę sytuacji ekonomicznej w kraju. I wierzą w to, że dalszy scenariusz podnoszenia cen nie będzie miał w ogóle miejsca.

Wzmożona walka cenowa na rynku dóbr konsumpcyjnych będzie wpływała pozytywnie na stabilizację cen. To z kolei uspokaja obawy konsumenckie i wpływa na poprawę nastrojów. Oczywiście nie ma gwarancji, że udało się opanować inflację, bo to jeszcze ciągle otwarta kwestia. Rynki surowcowe i energetyczne, które mają znaczący wpływ na koszty produkcji i usług, wciąż są mało stabilne. Rosnąca płaca minimalna też jest znaczącym elementem cenotwórczym – dodaje Andrzej Wojciechowicz.

Badanie również wykazało, że częściej obawy o dalszy wzrost cen mają kobiety niż mężczyźni. O tych lękach mówią głównie osoby mające ponad 65 lat oraz od 45 do 54 lat, zarabiające poniżej średniej krajowej. Głównie są to mieszkańcy miast liczących od 100 tys. do 199 tys. ludności oraz małych miejscowości i wsi. Jak podkreśla Andrzej Wojciechowicz, kobiety stanowią główną grupę kupujących, tj. ok. 75% nabywców. Robią zakupy nie tylko dla siebie, ale dla całej rodziny. Wybierają również produkty dla swoich dzieci, mężów czy partnerów. Siłą rzeczy baczniej obserwują rynek i mają lepiej wyostrzoną percepcję cenową.

Seniorzy to najsłabiej sytuowana finansowo grupa społeczna w Polsce. Do tego za poprzednich rządów często była mocno premiowana różnego rodzaju dodatkami i bonusami. Teraz to trochę inaczej wygląda, bo obecna władza ostrożniej podchodzi do kwestii tzw. rozdawnictwa. Nie powinna też dziwić postawa osób zarabiających poniżej średniej krajowej oraz mieszkańców małych miejscowości i wsi. Przy aktualnym stanie cen w sklepach, nawet najmniejsza podwyżka może być dla nich naprawdę mocno odczuwalna – zwraca uwagę ekspert rynku retailowego z Grupy Offerista.

Czytaj dalej

Kraj

Rada Dzieci i Młodzieży. Rekrutacja do końca czerwca!

Opublikowane

w dniu

Wiemy od Was, że koniec roku szkolnego to dla części uczniów niezwykle intensywny czas. Mając to na uwadze, wraz z Rzeczniczką Praw Dziecka zdecydowaliśmy o wydłużeniu rekrutacji tak, by każdy miał szansę przedstawić nam swoją kandydaturę – mówi Jan Gawroński, społeczny zastępca Rzeczniczki Praw Dziecka.

Rada Dzieci i Młodzieży jest powoływana do życia po raz pierwszy w historii istnienia urzędu Rzecznika Praw Dziecka, czyli od 2000 r. – To wyjątkowy organ opiniodawczo-doradczy. To też szansa na podjęcie aktywności społecznej oraz czynienie dobra na rzecz innych – opisuje Jan Gawroński z całego serca zapraszając do wspólnej przygody. – Będziemy działać na rzecz ochrony praw dziecka, ale też głośno mówić, co dla nas ważne – dodaje.

Nic o Was bez Was

Przed Radą szereg wyzwań, w tym: inicjowanie kampanii społecznych i projektów edukacyjnych, organizacja Kongresu Dzieci i Młodzieży, podnoszenie świadomości o możliwości samostanowienia dzieci i młodzieży. Do zadań Rady należeć będzie upowszechnianie wiedzy o prawach dziecka i sposobach ich ochrony, w tym o zadaniach i uprawnieniach Rzeczniczki Praw Dziecka. Rada będzie mogła inicjować działania RPD, formułować postulaty legislacyjne oraz opiniować projekty aktów prawnych w zakresie właściwego poziomu ochrony praw dziecka w Polsce.

Rada będzie również współdziałać z Biurem Rzecznika Praw Obywatelskich, organami administracji rządowej, Sejmem i Senatem, samorządem oraz z Młodzieżowymi Radami Gmin, Miast i Powiatów czy Młodzieżowymi Sejmikami Województw.

Niezwykle ważnym zadaniem Rady będzie też opiniowanie wniosków o nadanie Odznaki Honorowej za Zasługi na Rzecz Ochrony Praw Dziecka. – Zależy mi na tym, by to najwyższe wyróżnienie w dziedzinie ochrony praw dzieci było przyznawane przy faktycznym udziale młodych osób – podkreśla Monika Horna-Cieślak.

Rada ma składać się z dziesięciu ekspertów lub ekspertek powoływanych spośród dzieci i młodzieży na roczną kadencję. Może nimi zostać osoba, która ukończyła 7 lat, ale nie ukończyła 18 lat na dzień zakończenia naboru, wykazuje się działalnością społeczną na rzecz ochrony praw dziecka adekwatną do wieku i stopnia dojrzałości. Chętni powinni przesłać do Biura RPD w formie elektronicznej bądź pisemnej zgłoszenie kandydatury ze wskazaniem zasięgu swojej działalności, jej pionierskości oraz efektywności. Zgodę na kandydowanie i udział w pracach Rady musi wyrazić rodzic bądź opiekun prawny dziecka.

Głos młodych najważniejszy

– Radę tworzą młode osoby dla młodych osób. Taka jest idea i sens – mówi Monika Horna-Cieślak. Opisuje, że w skład komisji oceniającej kandydatów na członków Rady wchodzą wyłącznie ci eksperci Biura RPD, którzy nie ukończyli 18 lat. Komisja swoje oceny przedstawia Rzeczniczce i Społecznemu Rzecznikowi Praw Dziecka. Następnie to już Rada, z własnego grona, wyłania przewodniczącego, zastępcę oraz sekretarza.

Rada działa na posiedzeniach, poprzez wyznaczone przez siebie zespoły robocze oraz komisje problemowe. Poszczególni jej członkowie mogą być również powoływani do określonych zadań. Wydaje uchwały dotyczące rozpatrywanych wniosków i dalszych kierunków prac.

– To młodzi podejmują decyzję, z jakim problemem czy wyzwaniem chcą się zmierzyć. My, dorośli, nie narzucamy swojej narracji. Jesteśmy natomiast i towarzyszymy osobom młodym – dodaje Rzeczniczka Praw Dziecka.

Zgłoszenie należy wysłać do Biura RPD w formie elektronicznej na adres: rpd@brpd.gov.pl bądź pisemnie na adres: ul. Chocimska 6, 00-791 Warszawa do 30 czerwca 2024 roku.

Wszelkie dokumenty niezbędne do rekrutacji znajdują się na stronie: Rada Dzieci i Młodzieży. Rekrutacja do końca czerwca!

Czytaj dalej

Kraj

Mobbing. Pracownicy wciąż boją się oficjalnie donosić na pracodawców

Jak wynika z danych przekazanych przez GIP PIP, w I kw. 2024 r. wpłynęło 255 skarg na działania mobbingowe. To o 20,8% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy takich przypadków stwierdzono 322. Większość stanowią skargi podpisane i było ich 245. W pierwszych trzech miesiącach br. Państwowa Inspekcja Pracy podjęła również 231 czynności kontrolnych, tj. o 21,7% mniej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy było ich 295. Eksperci przekonują, że dane w żaden sposób nie obrazują faktycznej skali zjawiska mobbingu w polskich firmach. Zauważają też, że pracownicy wciąż boją się oficjalnie zgłaszać tego typu zachowania. Do tego dodają, że mimo wszystko w najbliższym czasie można spodziewać się wzrostu liczby ww. skarg, bo w życie ma wejść dyrektywa o ochronie tzw. sygnalistów. Wówczas pracodawcom dużo trudniej będzie nie dostrzegać problemu.

Opublikowane

w dniu

Jak wynika z danych przekazanych przez GIP PIP (Główny Inspektorat Pracy – Państwowa Inspekcja Pracy) w I kwartale br. wpłynęło 255 skarg w kwestii podejrzeń o działania mobbingowe. Oznacza to spadek aż o 20,8% w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku, kiedy stwierdzono 322 takie przypadki. W skali całego kraju jest to więc zdecydowanie niewielka liczba. Jednak niekoniecznie musi oznaczać, iż są faktyczne powody do optymizmu.

Spadek liczby zgłoszeń o 20,8% może wynikać z tak różnych czynników, jak poprawa kultury organizacyjnej w firmach czy lepsze procedury zapobiegania mobbingowi. Niestety, ale powodem mogą być również obawy pracowników przed zgłaszaniem takich przypadków – mówi Iwona Szmitkowska, pełnomocnik zarządu organizacji Pracodawcy RP ds. rynku pracy. – Liczba zgłoszeń może nie odzwierciedlać rzeczywistej skali problemu. Pracownicy mogą unikać formalnego zgłaszania takich sytuacji – dodaje ekspertka.

Natomiast adwokat Bartłomiej Raczkowski zauważa, że Państwowa Inspekcja Pracy nie jest organem, do którego takie roszczenia się zgłasza. Co do zasady jest to bowiem sąd i przed nim dochodzi się sprawiedliwości w tej kwestii. – Zgłoszenia do Państwowej Inspekcji Pracy traktuje się jako działania uboczne osób, które nie są zdecydowane na sądowne dochodzenie roszczeń. Chcą sprawdzić, czy ktoś się zajmie ich sprawą i czy da rozwiązać się dany problem – komentuje mec. Raczkowski.

Ekspert podkreśla również, że wciąż zdecydowana większość spraw mobbingowych nie trafia do sądu, ponieważ jest załatwiana na poziomie zakładu pracy. Dane GIP PIP pokazują, że I kwartale br. podjęto 231 czynności kontrolnych, czyli o 21,7% mniej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy było ich 295. Może to wskazywać na zmniejszenie się skali niekorzystnych zjawisk na linii pracownik – pracodawca, co jednak niekoniecznie musi odpowiadać rzeczywistości.

Problem mobbingu może maleć, jeśli działania prewencyjne i wzrost świadomości wśród pracodawców przynoszą efekty. Narastają obawy dotyczące składania skarg, szczególnie w niepewnych warunkach rynkowych, gdy pracownicy mogą bać się utraty pracy – stwierdza psycholog Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl. – Sytuacja na rynku, w tym częstsze niż kilka lat temu wykonywanie pracy zdalnej i hybrydowej, może zmniejszać liczbę zgłoszeń. Pracownicy mają bowiem mniej bezpośrednich interakcji – uzupełnia Murgrabia.

Z przekazanych danych wynika również, że zdecydowaną większość stanowią skargi podpisane. W I kw. br. było ich 245, a anonimów – 10. Rok wcześniej odpowiednio 308 i 14. Eksperci podkreślają, że wciąż wiele osób nie wie o tym, że skarga niepodpisana nie jest analizowana. Jak wynika z danych GIP PIP, w I kw. br. było 18 zasadnych skarg na mobbing. To o 14,3% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy było ich 21.

Podpisanie skargi stwarza większe szanse na podjęcie czynności kontrolnych, ponieważ dostarcza konkretnych informacji, które mogą być niezbędne do przeprowadzenia skutecznego dochodzenia. Mniejsza liczba anonimowych zgłoszeń może świadczyć o większej świadomości pracowników na temat procedur zgłaszania takich spraw – podkreśla Michał Murgrabia.

Z kolei Aleksandra Romel-Domarecka, ekspertka w zakresie budowania kultury pracy z Uniwersytetu WSB Merito, zauważa, że część skarg może oczywiście dotyczyć zachowań, które nie spełniają prawnych kryteriów mobbingu. – Pracownicy mogą błędnie interpretować pewne działania przełożonych. Często granica, czy jakieś działanie jest nadużyciem czy nie, jest bardzo cienka – wyjaśnia ekspertka. – Pocieszające jest jednak to, że zachowania, które kiedyś traktowane były jako normalne, dzisiaj są oficjalnie zgłaszane. Młodzi pracownicy wprowadzają na rynek pracy nowe standardy i są najbardziej świadomi tego, jak należy ich traktować – tłumaczy Romel-Domarecka.

Według najnowszych i ogólnie dostępnych na rynku badań, w drugiej połowie 2023 roku aż 41,4 proc. pracujących Polaków doświadczyło w miejscu pracy zachowań o charakterze mobbingowym. – Spadek może oznaczać skuteczność działań prowadzonych przeciwko takim sytuacjom w firmach. Pracownicy mogą być bardziej świadomi swoich praw i obowiązków, co może prowadzić do lepszego zarządzania konfliktami w miejscu pracy, zanim eskalują one do szkodliwego poziomu – zaznacza Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl.

Eksperci są przekonani, że skala zjawiska będzie narastać. Zdaniem Iwony Szmitkowskiej, po wprowadzeniu ustawy o sygnalistach można spodziewać się wzrostu liczby zgłoszeń mobbingu, ponieważ pracownicy będą czuć się bezpieczniej, zgłaszając je. – Liczba czynności kontrolnych może również wzrosnąć, aby odpowiedzieć na liczbę zgłoszeń. Kluczowe czynniki to efektywność wdrożenia ustawy, poziom zaufania pracowników do systemu zgłaszania oraz kultura organizacyjna w firmach – wylicza Iwona Szmitkowska.

Do tego adw. Bartłomiej Raczkowski informuje, że osoby zgłaszające niewłaściwe zachowania w firmie będą miały szczególną ochronę prawną, więc może to wpłynąć na liczbę skarg i podnieść odwagę osób, które chcą je zgłosić. – Już teraz mają ochronę prawną. Nawet jeżeli ustawa o ochronie sygnalistów nie obejmie zgłoszeń dot. prawa pracy, to i tak odwet przeciwko zgłaszającym takie sytuacje jest nielegalny – zapewnia mec. Raczkowski. W jego opinii, istotne jest to, w jaki sposób pracodawcy sobie z tym radzą i czy podchodzą do skarg uczciwie, chcąc po prostu wyjaśnić sprawę.

Natomiast Aleksandra Romel-Domarecka uważa, że trudno przewidzieć, czy liczba skarg będzie rosła, spadała czy też pozostanie niezmieniona. – Na pewno rośnie świadomość pracowników, a to może spowodować wzrost zgłoszeń, bo łatwiej będzie pracownikowi zidentyfikować rodzaj stosowanej przemocy i zareagować – mówi Romel-Domarecka. Ekspertka zwraca też uwagę na to, że wkrótce pojawi się instytucja sygnalisty. Pracodawcy będą wtedy musieli opracować procedurę wewnętrznych zgłoszeń niepokojących w firmie zdarzeń, która określi zasady przyjmowania takich zgłoszeń i stworzy kanały do ich podejmowania.

Nowe przepisy z pewnością są potrzebne i mogą zmienić sytuację, ale to na pewno nie stanie się tak od razu. W pracownikach wciąż jest spory strach przed ewentualnym odwetem po stronie pracodawcy. Dopóki czują ten lęk, dopóty zgłoszeń wciąż będzie zbyt mało. Niestety, z moich obserwacji wynika, że problem wcale nie jest w odwrocie, jakby wskazywały powyższe dane. Jest wręcz przeciwnie. Pracownicy wciąż są wystraszeni i boją się oficjalnie donosić na pracodawców – podsumowuje psycholog Michał Murgrabia.

Czytaj dalej
Reklama

Na czasie