Zdrowie

Zimą szczególnie dbajmy o poziom witaminy D – porady specjalisty w zakresie badań i suplementacji

Witamina D to bardzo ważna substancja dla naszego zdrowia, która odpowiada m.in. za regulację gospodarki wapniowo-fosforanowej. Jej niedobór może się wiązać ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia m.in. osteoporozy, depresji, choroby Hashimoto, problemów immunologicznych, a nawet stwardnienia rozsianego. W naszym organizmie witamina D jest syntetyzowana pod wpływem promieni słonecznych – stąd też w okresach mniejszego nasłonecznienia powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na jej suplementację. Jakie są wytyczne w tym zakresie, na co zwrócić uwagę wybierając suplementy i jak sprawdzić nasz poziom witaminy D, wyjaśnia Artur Gabrysiak – specjalista ds. medycyny laboratoryjnej Grupy American Heart of Poland.

Opublikowane

w dniu

Do głównych źródeł pokarmowych witaminy D należą tłuste ryby, wątróbka, żółtka jaj, mleko i jego przetwory oraz grzyby. Synteza tego ważnego składnika w większości zależy jednak od naszej ekspozycji na słońce. Stąd też coraz częściej suplementacja witaminy D jest wskazana przez cały rok, w przypadkach, gdy nawet latem nie jesteśmy w stanie zażywać wystarczająco częstych kąpieli słonecznych.

Niestety, rozwój cywilizacyjny w bardzo szybkim tempie odsunął człowieka od słońca. Całymi dniami przebywamy w zamkniętych pomieszczeniach, nie wychodzimy na zewnątrz w celu zapewnienia podstawowych potrzeb życiowych. Współcześnie żywność możemy zdobyć już bez wychodzenia z domu. Jadąc do pracy, część osób może wsiąść do auta w domu na parkingu podziemnym i w pracy wysiąść w taki sam sposób. W skali tysięcy lat istnienia gatunku ludzkiego nagle drastycznie ograniczyliśmy wpływ słońca na naszą skórę, a nasze organizmy nie zdążyły się dostosować do tak nagłej zmiany. Efektem tego jest ciągły niedobór syntetyzowanej w naszej skórze pod wpływem promieni słonecznych witaminy D – tłumaczy Artur Gabrysiak, specjalista diagnostyki laboratoryjnej Grupy American Heart of Poland.

Dlatego też wytyczne suplementacji witaminy D dla polskiej populacji zalecają całoroczną suplementację w grupach wiekowych do 18 i od 65 roku życia. W grupie wiekowej 18-65 lat wytyczne dopuszczają wstrzymanie suplementacji od maja do września pod warunkiem przybywania minimum 15 minut na słońcu w godzinach od 10 do 15, bez filtrów przeciwsłonecznych. Jednak przyjmowanie suplementacji nawet w tej grupie wiekowej, niezależnie od przebywania na słońcu, jest ciągle bezpieczne i wskazane. Zanim jednak sięgniemy po suplementy tego cenna składnika, warto sprawdzić jego poziom w naszym organizmie.

W sprzedaży są dostępne różne preparaty, muszą być one jednak dostosowane do wieku, stylu życia i innych istotnych czynników. Dlatego też zanim wybierzemy się do apteki po suplementy, zbadajmy poziom witaminy D w naszym organizmie. To proste i szybkie badanie na podstawie próbki krwi pozwoli nam odpowiednio dopasować dawkę i uniknąć zarówno zbyt niskiego poziomu suplementacji, jak i nadmiernych stężeń witaminy D – te bowiem również są szkodliwe – przestrzega Artur Gabrysiak.

Optymalne stężenie witaminy D określane jest na 30-50 ng/ml. Przy takim stężeniu należy utrzymać dotychczasowe postępowanie. W zależności od stopnia odchylenia od powyższego zakresu referencyjnego należy odpowiednio według wytycznych skorygować dawki suplementacji, najlepiej pod kontrolą lekarza. W przypadku wartości powyżej 100 ng/ml mówimy o stężeniu toksycznym, od 50 do 100 jest stężenie wysokie. Znaczny niedobór zaczyna się poniżej 20 ng/ml, natomiast przy wartości poniżej 10 ng/ml mowa jest już o ciężkim niedobrze.

– Zachęcam osoby, które jeszcze nie uzupełniają witaminy D do weryfikacji stężenia witaminy D, a osoby suplementujące według wytycznych – do weryfikacji poprawności dopasowania obecnej dawki. Zwłaszcza kieruję tę sugestię do osób, które stosują modną ostatnio terapię wysokimi dawkami witaminy D. Niestety, coraz częściej widzimy pacjentów z objawami zatrucia właśnie z powodu przyjmowania wysokich „końskich” dawek witaminy D – podsumowuje specjalista American Heart of Poland.

Zdrowie

U ponad 60 proc. starszych pacjentów pobyt w szpitalu budzi negatywne emocje, tylko 9 proc. może liczyć na pomoc w opanowaniu lęku i stresu

Osoby 60-letnie i starsze stanowią już ¼ polskiego społeczeństwa, jak również duży odsetek pacjentów w szpitalach. Jednak hospitalizacja u osób z tej grupy wiekowej wiąże się ze szczególnym obciążeniem psychicznym i stresem, a u ponad 60 proc. starszych pacjentów m.in. z poczuciem bezradności, lękiem i osamotnieniem. Wolontariusze Fundacji Dr Clown wspierają rocznie niemal 41 tys. osób w całej Polsce, w tym seniorów, dodając im otuchy, motywując do aktywności i udziału w rehabilitacji.

Opublikowane

w dniu

Polskie społeczeństwo się starzeje – według danych Głównego Urzędu Statystycznego osoby 60-letnie i starsze stanowią już ponad 25 proc. ogółu ludności. Do 2060 r. będzie to niemal 40 proc. Wynika to ze starzenia się pokoleń kolejnych wyżów demograficznych, ale również ogólnej poprawy zdrowia społeczeństw i stale rosnących możliwości medycyny.

U ponad 60 proc. starszych pacjentów pobyt w szpitalu wywołuje negatywne emocje

Pobyt w szpitalu jest stresujący niezależnie od wieku, jednak dla osób starszych jest to sytuacja szczególnie trudna, wyrywająca ich z codziennej rutyny i zwiększająca obciążenie psychiczne, mogąca prowadzić do depresji i, paradoksalnie, pogorszenia stanu zdrowia. Według dostępnych badań pobyt w szpitalu u ponad 60 proc. starszych pacjentów może wywoływać negatywne emocje, takie jak poczucie bezradności, lęk, znudzenie, osamotnienie, złość i żal. Jedynie 14 proc. badanych seniorów otrzymało w szpitalu wsparcie w postaci rozmowy i wysłuchania, a 9 proc. pomoc w opanowaniu lęku i stresu.

Kontakt z drugim człowiekiem i możliwość rozmowy z bliskimi bardzo pomagają seniorom w radzeniu sobie ze szpitalną rzeczywistością, jednak nie zawsze istnieje taka możliwość. Nasi profesjonalnie wyszkoleni wolontariusze docierają do blisko 41 tys. osób rocznie w całej Polsce, w tym do seniorów w szpitalach i placówkach specjalistycznych. Wizyty u osób starszych mają na celu nie tylko wsparcie w powrocie do zdrowia. Nasza obecność i bliskość pomagają zapomnieć o bólu, samotności i strachu. Wspieramy rozmową i dodajemy otuchy. Motywujemy do aktywności, dzięki nam seniorzy chętniej biorą udział w zabiegach rehabilitacyjnych – mówi Agata Bednarek, Prezeska Fundacji Dr Clown, wyznaczającej standardy terapii śmiechem od 25 lat – Śmiech jest dobrym sposobem na obniżenie poziomu stresu i odreagowanie frustracji związanej z trudną sytuacją. Jak wykazały badania, codzienne wywoływanie śmiechu u seniorów przez cztery tygodnie poskutkowało u nich obniżeniem ciśnienia krwi średnio o 10 proc. oraz, idącym za tym, zmniejszeniem ryzyka chorób serca o 25 proc.

Problemem związanym z pobytem w szpitalu dla osób starszych jest również konieczność bycia całkowicie zależnym od innych i brak informacji – tylko 19 proc. badanych otrzymało od pielęgniarek wyjaśnienie wykonywanych wokół nich czynności, a 16 proc. wytłumaczenie, na czym polega ich planowane badanie diagnostyczne.

Ponad połowa polskich seniorów ma problemy z wykonywaniem codziennych czynności

Samotność w szpitalu jest efektem samotności w życiu, która dzisiaj jest wpisana w starość. Członkowie rodziny i przyjaciele umierają, dzieci często migrują do innych miast i za granicę – mówi prof. dr hab. med. Antoni Krzeski, emerytowany kierownik Kliniki Otorynolaryngologii Wydziału Lekarsko-Stomatologicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego – Dochodzi do tego problem izolacji. Przed transformacją ustrojową istniały miejsca takie jak lokalne kluby książki i prasy, do których starsze osoby mogły pójść, spędzić czas, spotkać się z innymi ludźmi. Teraz zniknęły – nie miały uzasadnienia ekonomicznego, ale były potrzebne. Podziwiam działania Fundacji Dr Clown, które niosą osobom starszym pocieszenie w ich samotności. Jednak ten problem będzie narastał i potrzebujemy też rozwiązań systemowych.

Seniorzy stanowią istotny odsetek pacjentów polskich szpitali – jak podaje GUS na podstawie danych NFZ, koszty refundacji leczenia szpitalnego dla osób w wieku powyżej 60 lat stanowią ponad 55 proc. ogólnej kwoty refundacji tych świadczeń. Na tle innych krajów Unii Europejskiej polscy seniorzy niezbyt dobrze oceniają własne zdrowieniecałe 20 proc. określa je jako dobre lub bardzo dobre, podczas gdy w całej UE odsetek ten wynosi prawie 42 proc. Ponad połowa polskich seniorów przyznaje również, że ich zdolność do wykonywania codziennych czynności jest ograniczona (w UE trochę mniej – niecałe 49 proc.)

Czytaj dalej

Zdrowie

Nawet co piąty uczeń cierpi na odwodnienie. Może to mieć negatywny wpływ na koncentrację, pamięć i uczenie się

Odpowiednie nawodnienie jest istotne dla każdego człowieka, jednak okazuje się, że może być szczególnie ważne dla uczniów, o czym warto pamiętać w kontekście zbliżającego się rozpoczęcia roku szkolnego. Z badań wynika, że odwodnienie może dotyczyć nawet co piątego ucznia, a strata wody w organizmie powyżej 2 proc. może mieć negatywny wpływ na koncentrację, pamięć i uczenie się.

Opublikowane

w dniu

Odwodnienie negatywnie wpływa na funkcje poznawcze

Końcówka sierpnia oznacza zbliżający się koniec wakacji, a dla uczniów – powrót do szkoły. Oprócz zakupu podręczników i innych przyborów szkolnych warto zadbać też o to, aby dziecko miało dobre warunki do koncentracji i nauki. Tymczasem już niewielkie odwodnienie ma negatywny wpływ na skupienie, a także może przyczyniać się do występowania bólów głowy. Z badania wynika, że strata wody w organizmie powyżej 2 proc. ma negatywny wpływ na człowieka niezależnie od wieku – przede wszystkim na koncentrację, pamięć i uczenie się oraz wybrane funkcje poznawcze. Wśród grup wiekowych, w których odwodnienie organizmu występuje najczęściej, wymieniane są m.in. dzieci.

Nawodnienie bez cukru

Z danych wynika, że nawet co piąty uczeń może być znacznie odwodniony. Dzieci najczęściej piją słodzoną herbatę, która zdaniem ekspertów nie jest najlepszym wyborem w kontekście zapobiegania otyłości. Z badania Waterdrop wynika, że Polacy, którzy nie piją wystarczających ilości wody dziennie, najczęściej zapominają o tym (48 proc.), nie lubią jej smaku (35 proc.) lub brakuje im na to czasu (9 proc.). Jeśli dziecko nie toleruje smaku samej wody, alternatywą dla słodzonych napojów mogą być smakowe kapsułki rozpuszczalne w wodzie – Microdrink od Waterdrop, które nie zawierają cukru, a zamiast tego są bogate w naturalne aromaty i witaminy.

Woda butelkowana może zawierać ogromne ilości mikroplastiku

Wyniki badania przeprowadzonego przez Waterdrop wskazują, że aż 65 proc. Polaków pije wodę filtrowaną lub z kranu, blisko 24 proc. – z plastikowych butelek, a 9 proc. – ze szklanych. Zaopatrywanie dziecka do szkoły w wodę w plastikowych, jednorazowych butelkach wydaje się wygodnym rozwiązaniem, jednak niekoniecznie jest najzdrowszym wyborem. Wyniki badania wskazują, że jeden litr wody butelkowanej może zawierać nawet do 240 tys. cząsteczek mikroplastiku. Bezpieczną dla zdrowia najmłodszych alternatywą są wielorazowe butelki wykonane z wysokiej jakości materiałów – jak stalowa butelka termiczna Waterdrop. Występuje ona w kilku wersjach kolorystycznych oraz trzech pojemnościach – 400, 600 oraz 1000 ml. Butelka wykonana jest z wytrzymałej stali nierdzewnej o podwójnych ściankach, utrzymuje temperaturę zimnego napoju do 24 godzin oraz gorącego do 12 godzin.

15 sierpnia rozpoczęło się największe wydarzenie sprzedażowe roku Waterdrop – Waterdrop Days, podczas którego na stronie dostępne są zniżki nawet do 50%. Waterdrop dąży do tego, żeby stać się ekologicznym liderem w branży napojów. Obecnie marka dostępna jest w ponad 20 tys. punktach sprzedaży na świecie. Jej ambasadorami oraz inwestorami są m.in. Hubert Hurkacz i Taylor Fritz. Waterdrop wierzy w świat bez plastiku i popularyzuje butelki wielokrotnego użytku oraz Microdrinki bez dodatku cukru i konserwantów.

Czytaj dalej

Zdrowie

Fatalne dane z NFZ-u. Publiczna stomatologia stacza się. Coraz mniej lekarzy chce pracować dla Funduszu

Z danych przekazanych przez NFZ wynika, że w I kw. br. liczba świadczeniodawców z umową w rodzaju leczenie stomatologiczne była o 2,5% mniejsza niż w analogicznym okresie ub.r. W ciągu dwunastu miesięcy tego typu spadki nastąpiły w każdym OW NFZ. Do tego widać, że sytuacja pogarsza się z roku na rok, co pokazuje analiza statystyk za lata 2019-2023. Nie brakuje opinii, że mamy już do czynienia z prawdziwym dramatem, a będzie jeszcze gorzej. Do tego młodzi lekarze nie garną się do współpracy z Funduszem. W konsekwencji trzeba więc nastawić się m.in. na coraz dłuższe kolejki do gabinetów i pogarszającą się sytuację pacjentów. Jak podkreślają eksperci, nie można oczekiwać, że prywatna kieszeń pacjentów rozwiąże problem. Tutaj są potrzebne szybkie i systemowe rozwiązania, inaczej sytuacja dalej będzie się pogarszać.

Opublikowane

w dniu

Gabinetów ubywa

Według danych udostępnionych przez NFZ, w I kw. br. było 5239 świadczeniodawców z umową w rodzaju leczenie stomatologiczne. To o 2,5% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy ich liczba wyniosła 5372. Jak stwierdza dr n. med. Piotr Przybylski, wieloletni ekspert rynku stomatologicznego z Kliniki Implant Medical, matematycznie spadek liczby gabinetów współpracujących z Funduszem jest oczywiście niewielki. Ale to zjawisko stale postępuje i raczej trudno będzie je powtrzymać. Ekspert podkreśla, że rdr. ubyło ponad 130 świadczeniodawców, a to już pokazuje, że sprawa robi się poważna. Pacjenci z pewnością odczują brak tylu miejsc.

2,5% to niby niewiele, natomiast problem jest zupełnie inny. Ten spadek rdr. wynika z rosnących cen, a niestety NFZ w ostatnim czasie wzrost wartości punktów i kontraktów w zakresie protetyki stomatologicznej jest praktycznie niewielki. To sprawia, że zmniejsza się liczba świadczeń wykonywanych w ramach umowy z Funduszem. W konsekwencji pacjenci czekają w dłuższych kolejkach – komentuje prof. dr hab. n. med. Teresa Sierpińska, krajowy konsultant w dziedzinie protetyki stomatologicznej, prezydent Europejskiego Towarzystwa Protetycznego.

Zdaniem dr. n. med. Piotra Przybylskiego, już widać wydłużający się czas oczekiwania na wizytę. Według eksperta, niepokojący jest również fakt, że zakres refundowanego leczenia wciąż pozostaje niewystarczający. Do tego usługi oferowane w ramach kontraktu są oparte w większości o przestarzałe technologie. Co więcej, obecnie obowiązujące przepisy zabraniają lekarzom zapewniać lepsze rozwiązania stomatologiczne za dopłatą. Jest to pewnego rodzaju kuriozum.

Niestety, stomatologia publiczna powolutku przestaje istnieć. Finansowanie, które w tej chwili jest przekazywane z NFZ, to jest nieco ponad 2% ogólnego budżetu. To absolutnie nie wystarcza. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że z roku na rok jest większa kwota pieniędzy na stomatologię, ale trzeba na to patrzeć szerzej. Wszystko jest coraz droższe – media, kredyty, leasingi, pracownicy. NFZ zwiększa fundusze, ale one nawet nie pokrywają strat związanych z inflacją. Przekazywane środki nie tylko nie pozwalają na rozwój, ale też coraz częściej nie starczają na zwykłe przetrwanie. I to jest olbrzymi problem – stwierdza Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Wieloletni problem

W I kw. br. w każdym OW NFZ rok do roku spadła liczba świadczeniodawców z umową w rodzaju leczenie stomatologiczne. W zależności od Oddziału, spadki wyniosły od 1 do 30. Największe dotyczą Wielkopolskiego OW NFZ – o 5,8% (z 513 w I kw. ub.r. na 483 w I kw. br.), Dolnośląskiego OW NFZ – o 4,9% (z 426 na 405), a także Zachodniopomorskiego – o 4,1% (z 267 na 256). Z kolei analizując dane za lata 2019-2023, widać, że rokrocznie było mniej ww. świadczeniodawców. W 2023 r. ich liczba wyniosła 5459. To o 7% mniej niż w 2022 roku (wówczas – 5868), o 13,1% mniej niż w 2021 roku (6280), o 18,8% mniej niż w 2020 roku (6722), jak również o 22,2% mniej niż w 2019 roku (7018).

Dane, które pokazują spadek liczby świadczeniodawców w ostatnich latach, nie są niepokojące. To już jest dramat, ponieważ lekarze nie udzielają świadczeń na NFZ dla pacjentów, którym one się należą. Problemu nie rozwiąże dentobus, który przyjedzie do szkoły. Tam można zbadać dzieci, ale to przecież nie jest leczenie. W województwie świętokrzyskim są gminy, w których nie ma dentystów. Niestety, Fundusz nie traktuje tego jako swojej porażki – mówi Paweł Barucha.

Według dr. n. med. Piotra Przybylskiego, w danych za lata 2019-2023 widać fatalny obraz polskiej stomatologii. Spadki są duże i widoczne, ewidentnie w naszym systemie brakuje środków na leczenie na NFZ. W opinii eksperta, jeżeli nie zostanie podniesiona wystarczająco wartość kontraktów z Funduszem, to dalej będziemy się staczać w tym temacie. Z jego obserwacji wynika, że młodzi lekarze nie garną się do podpisywania takich umów. Z reguły na współpracę decydują się specjaliści przed emeryturą. Wprawdzie mniej zarabiają, ale mają stały i pewny dochód. Jednak ta grupa stopniowo się zmniejsza. Za jakiś czas może się okazać, że nie ma kto pracować dla Funduszu.

Nasze społeczeństwo ubożeje. Nie możemy oczekiwać, że prywatna kieszeń pacjentów rozwiąże problem globalny. Mniejsza dostępność do świadczeń gwarantowanych najprawdopodobniej najbardziej dotknie osoby z mniejszych miejscowości, gdzie z założenia lekarzy dentystów jest mniej. Może się okazać, że na danym obszarze niewielu lekarzy zechce podjąć się pracy w ramach umowy z NFZ – analizuje prof. dr hab. n. med. Teresa Sierpińska.

Fatalne perspektywy

Jak podkreśla Paweł Barucha, obecnie ok. 30% dentystów pracuje na Fundusz. Dla części lekarzy, szczególnie młodego pokolenia, podpisywanie takich umów nie jest atrakcyjne. Ekspert przekonuje, że NFZ nie płaci jak za usługę wykonywaną przez fachowca, ale oczekuje świadczeń na najwyższym poziomie. Do tego dochodzi kwestia sprawozdawczości. Chcąc poprawnie się rozliczyć, trzeba mieć zatrudniony sztab ludzi, w tym informatyków.

Co prawda, jak podaje NFZ, liczba udzielonych świadczeń nie zmalała, ale do systemu trafia ciągle zbyt mało pieniędzy i to jest niezaprzeczalny fakt. Na pewno brakuje nam niektórych świadczeń, które powinny być gwarantowane, np. z zakresu protez stałych czy implantologii. One nie pojawią się w tym koszyku ze względu na bardzo wysokie koszty realizacji – dodaje krajowy konsultant w dziedzinie protetyki stomatologicznej.

Do tego Paweł Barucha jest przekonany, że w najbliższym czasie liczba świadczeniodawców zajmujących się leczeniem stomatologicznym będzie się jeszcze zmniejszać. Do wiceprezesa Naczelnej Rady Lekarskiej docierają sygnały o kolejnych planowanych odejściach stomatologów, którzy przez wiele lat współpracowali z Funduszem. Jak przekonuje ekspert, to nie są jednostkowe przypadki. To tendencja, którą trzeba zatrzymać za wszelką cenę.

Zaniedbania są wieloletnie. W celu poprawy sytuacji należałoby „dosypać” do sytemu sporo pieniędzy i dysponować dobrym pomysłem na naprawę. O ile są różne koncepcje, to środków wciąż brakuje. Nie widać też woli politycznej, żeby coś się w tym zakresie zmieniło. Oczywiście straci na tym całe społeczeństwo – podsumowuje ekspert z Implant Medical.

Czytaj dalej
Reklama

Na czasie