Zdrowie

Depresja wciąż stanowi temat tabu. Tymczasem ponad 70 proc. Polaków przyznaje, że doświadcza jej syndromów

Depresja coraz bardziej daje się we znaki Polakom. Według najnowszego badania, obecnie już przeszło 70% dorosłego społeczeństwa obserwuje u siebie syndromy, które najczęściej są z nią kojarzone. W ciągu roku nastąpił też wzrost o ponad 11 p.p. Najczęściej rodacy mówią o obniżonym nastroju, zmęczeniu i braku energii, a także o zaburzeniach snu. Sytuacja mocno dokucza osobom wchodzącym w dorosłość i w sile wieku, a także seniorom. Z kolei najrzadziej sygnalizowane są myśli i czyny samobójcze. Z tym głównie zmagają się najmłodsi dorośli, tj. w wieku 18-22 lat. W obecnej sytuacji gospodarczej eksperci nie są zaskoczeni zatrważającymi wynikami sondażu. I alarmują, że depresja wciąż stanowi w Polsce temat tabu, co może utrudniać sięganie po pomoc.

Opublikowane

w dniu

Nie od dziś wiadomo, że depresja jest groźnym społecznie zjawiskiem. Dlatego autorzy badania przygotowali listę 10 objawów najczęściej kojarzonych z tym problemem. Ankietowani wybrali te symptomy, które dokuczają im od co najmniej 2 tygodni. I aż 72,8% dorosłych Polaków potwierdziło, że odczuwa minimum jeden syndrom. Dla porównania, dokładnie rok temu ten odsetek sięgał 61,4%. Takie wnioski płyną z cyklicznego raportu pt. „Zdrowie psychiczne Polaków. Depresja jest wśród nas…”, przedstawionego przez UCE RESEARCH i platformę ePsycholodzy.pl.

Od czasu poprzedniego badania wiele się wydarzyło. Wybuchła wojna w Ukrainie, wyraźnie wzrosły ceny w sklepach i wszelkie codzienne opłaty. To wszystko wstrząsnęło ludźmi i uaktywniło pesymistyczne myśli. A to przecież jeszcze nie koniec trudności. Zmiany łańcuchów dostaw, konsumpcji dóbr i usług wpłyną na rynek pracy, co w przypadku mniej konkurencyjnych pracowników z małych miejscowości może oznaczać długoterminową utratę dochodów – komentuje Michał Pajdak, jeden ze współautorów badania.

Jak stwierdza dr Aleksandra Piotrowska, psycholożka i wykładowczyni na Uniwersytecie Warszawskim, przez ostatni rok nie zdarzyło się nic, co wzmocniłoby poczucie bezpieczeństwa rodaków, zarówno w sferze zdrowia, jak i finansów. Dodatkowo ludzie mocno ograniczyli fizyczne spotkania na rzecz kontaktów w świecie online, a te nie zaspokajają ich potrzeb psychicznych. Ekspertka podkreśla też, że oczywiście pojedyncze objawy nie świadczą jeszcze o depresji. Ta choroba, jak każda, wymaga indywidualnej diagnozy. Natomiast z badania wynika, że obecnie 21,1% ankietowanych nie dostrzega u siebie żadnego symptomu wymienionego w ankiecie. Z kolei 6,1% respondentów nie potrafi się określić.

Fakt, że w obecnych czasach jedna piąta Polaków nie odczuwa tego typu objawów, jest pozytywny. Niestety, część osób może jednak ukrywać swoje odczucia, np. obawiając się stygmatyzacji. W Polsce depresja to niestety, ale wciąż temat tabu, co może opóźniać decyzję o skorzystaniu z odpowiedniego wsparcia – alarmuje psycholog Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl.

Najczęściej wskazywanym objawem jest obniżenie nastroju – 40,3%. Częściej deklarują to kobiety niż mężczyźni. Informują o tym głównie osoby w wieku 23-35 lat. Przeważnie zgłaszają ten problem Polacy z miesięcznymi dochodami netto poniżej 1000 zł. Głównie też mówią o tym rodacy z wyższym wykształceniem, a także mieszkańcy miast liczących 50-99 tys. ludności.

To zrozumiałe, że ludzie w sile wieku, dążący do niezależności i zarabiający poniżej średniej krajowej, nie są zadowoleni z życia. Zwłaszcza w mniejszych miastach jest mniej możliwości rozwoju niż w większych. Brakuje tam też odpowiedniej rozrywki – tłumaczy psycholożka Małgorzata Osowiecka, wykładowczyni na Uniwersytecie SWPS w Sopocie.

Drugie w zestawieniu jest uczucie zmęczenia i braku energii – 36,6%. Częściej wskazują je kobiety niż mężczyźni. Głównie dotyczy ono najmłodszych (18-22 lat) i najstarszych ankietowanych (56-80 lat), z miesięcznymi dochodami netto poniżej 1000 zł. Tak deklarują przeważnie osoby ze średnim wykształceniem, a także mieszkańcy miast liczących 100-199 tys. ludności.

Okres wchodzenia w dorosłość to czas sprawdzania się na różnych polach. W niepewnych gospodarczo czasach uczucie zmęczenia i braku energii może być konsekwencją braku perspektyw. Z kolei seniorzy mogą przeżywać kryzys drugiej połowy życia. Są wśród nich też osoby słabsze, obserwujące u siebie narastające problemy zdrowotne, co bywa wyjątkowo uciążliwe w przypadku trudnej sytuacji ekonomicznej – dodaje ekspertka z SWPS.

Trzecią pozycję na liście najczęściej wskazywanych objawów mają zaburzenia snu – 27,1%. Częściej mówią o nich kobiety niż mężczyźni. Ten problem dotyka głównie osoby w wieku 18-22 lat i dominuje wśród Polaków zarabiających 7000-8999 zł netto miesięcznie. Najczęściej zgłaszają go rodacy ze średnim wykształceniem, a także mieszkańcy miejscowości liczących 5-19 tys. ludności.

Patrząc na strukturę wiekową, znów można powiedzieć, że problem najczęściej dotyczy młodych osób, wchodzących w dorosłość. Mogą to być np. studenci, a także młodzi pracownicy branż rozwijających się lub rodzinnych biznesów. Oni wszyscy mogą przedkładać rozwój zawodowy nad jakość snu – uważa Osowiecka.

Na kolejnych pozycjach w zestawieniu widać takie objawy, jak pesymistyczne, czarne widzenie przyszłości – 23,8%, osłabienie koncentracji i uwagi – 22,9%, a także brak przyjemności z wykonywania czynności, które wcześniej ją sprawiały – 22%. Mniej niż 20% wskazań ma niska samoocena i mała wiara w siebie. Natomiast na końcu listy są myśli i czyny samobójcze – 6,2%. Przed nimi widać zmniejszony apetyt – 8,3%, jak również poczucie winy i obniżonej wartości – 10,1%.

Połączenie ww. objawów może dawać pierwsze sygnały o depresji. Dodatkowym ryzykiem jest niezdrowy styl życia, w którym brakuje aktywności fizycznej, a także dbałości o odpoczynek i właściwą dietę. Co ważne, symptomy ww. choroby mogą być inne w przypadku każdego pacjenta i zmieniać się z czasem. Każda osoba, która od dłuższego czasu doświadcza pogorszenia kondycji psychicznej i nie radzi sobie z tym, powinna jak najszybciej skorzystać z pomocy specjalisty – przekonuje Michał Murgrabia.

Myśli i czyny samobójcze częściej wskazują mężczyźni niż kobiety. Dotyczą one głównie osób w wieku 18-22 lat, z miesięcznym dochodem netto mniejszym niż 1000 zł, z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym, a także mieszkańców miejscowości liczących 20-49 tys. ludności.

Zarówno kobiety, jak i mężczyźni miewają myśli samobójcze, ale tendencja do ich realizacji jest znacznie częstsza wśród mężczyzn. Z kolei osoby młode i niemające wyższego wykształcenia wykazują się większą podatnością na stres i mają niedojrzałe mechanizmy obronne. Według badań literatury światowej, ubóstwo, niższe wykształcenie i zamieszkiwanie okolic wiejskich są czynnikami ryzyka prób samobójczych. Wrażliwość na nie mogą potencjalizować takie zjawiska, jak wojna czy pandemia – mówi prof. Jerzy Samochowiec, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

Podsumowując, należy zaznaczyć, że wśród ankietowanych odczuwających przynajmniej jeden z ww. objawów aż 43% nie miało tego typu problemów przed wzrostem inflacji, czyli przed podwyżkami cen w sklepach, rat kredytów oraz spadkiem wartości dochodów. 47% respondentów twierdzi odwrotnie, a 10% nie ma wyrobionej opinii w tej kwestii.

Zdrowie

Drożyzna i niewiedza nakręcają problem. Eksperci alarmują. Polacy wciąż mają kłopot z myciem zębów

Prawie 55% Polaków deklaruje, że myje zęby z użyciem pasty dwa razy dziennie. Rok temu taką częstotliwość wskazało więcej badanych, bo niecałe – 58%. Obecnie przeszło 18% rodaków czyści w ten sposób zęby raz dziennie, prawie 14% – trzy razy dziennie, niecałe 4% – po każdym posiłku, a niespełna 3% – więcej niż trzy razy każdego dnia. Autorzy raportu komentujący te wyniki wskakują, że rosnące ceny art. do higieny jamy ustnej mogą wpływać na ww. tendencje. Jednak uważają, że największe znaczenie ma brak odpowiedniej wiedzy. I dodają, że jeżeli nie postawimy na szerszą edukację, to sytuacja dalej będzie się pogarszać.

Opublikowane

w dniu

Podwójne powody do zmartwienia

Blisko 1,2 tys. dorosłych Polaków odpowiedziało na pytanie, jak często myje zęby z wykorzystaniem pasty. I jak wykazał sondaż, prawie 55% przeważnie robi to dwa razy dziennie (rok temu – blisko 58%). Trzy razy w ciągu dnia czyści zęby pastą blisko 14% ankietowanych. Prawie 4% respondentów wykonuje to po każdym posiłku. Tak wynika z cyklicznego raportu pt. „Jak Polacy właściwie dbają o zęby? Edycja I 2024”, autorstwa UCE RESEARCH i IMPLANT MEDICAL.

W mojej ocenie przedstawione wyniki są zadowalające i świadczą o prawidłowej edukacji. Najważniejszy jest jednak zabieg wykonywany wieczorem. Powinien on być szczególnie staranny, uwzględniać oczyszczenie przestrzeni miedzyzębowych, np. nićmi dentystycznymi i odbywać się po ostatnim posiłku. Zaleca się, by czas trwania oczyszczania zębów wynosił około 2 minuty – mówi dr n. med. Agnieszka A. Pawlik z Komisji Stomatologicznej Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach.

Innego zdania jest dr n. med. Piotr Przybylski, współautor raportu z IMPLANT MEDICAL. W jego ocenie, porównując wyniki rok do roku, widać powody do zmartwienia. – W ciągu roku liczba osób myjących zęby pastą dwa razy dziennie spadła o ponad 3 p.p. Ponadto, zamiast wzrostu, mamy perspektywę, że nieco się cofamy w tej kwestii. Uważam, że trend idzie niepokojąco w drugą stronę, niż byśmy tego oczekiwali. Dlatego uważam, że powinniśmy ciągle i nieprzerwanie edukować społeczeństwo, a szczególnie jego najmłodszą część. Można też jeszcze dodać, że wciąż tej edukacji jest za mało. Ludziom trzeba uświadamiać, że stała i poprawna higiena jamy ustnej zapobiega różnego rodzaju chorobom, często nawet wykraczającym poza szczękę, w tym nowotworom – dodaje dr n. med. Przybylski.

Ważne nawyki od dziecka

Na potrzebę edukacji zwraca też uwagę Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, przewodniczący Komisji Stomatologicznej NRL. Wskazuje on, że gdy kilkanaście lat temu odwiedzał szkoły i opowiadał uczniom o zasadach dbania o higienę jamy ustnej, spotykał się z zarzutami rodziców, że niepotrzebnie wprowadza zamęt, bo nasłuchawszy się o prawidłowym czyszczeniu zębów, dzieci domagają się od rodziców, by kupili nici dentystyczne czy płyny do płukania ust. Tymczasem dobre nawyki stosowane przez całe życie mogą uchronić pacjentów nie tylko przed próchnicą, ale też zmniejszyć ryzyko chorób serca i innych organów.

To, co dzieje się w jamie ustnej, tak naprawdę wpływa na cały organizm. Schorzenia są ze sobą powiązane. Pacjenci są bardzo zdziwieni, gdy dowiadują się, że mogli uniknąć chorób serca czy nerek, gdyby codziennie poświęcili cztery minuty dziennie na prawidłowe mycie zębów – wyjaśnia ekspert z Komisji Stomatologicznej NRL.

Częstotliwość to jedno, ale osobną kwestią jest staranność w wykonywaniu tej niby prostej czynności, jaką jest mycie zębów. Dr n. med. Agnieszka A. Pawlik zauważa, że w codziennej pracy stomatolodzy obserwują małą dokładność deklarowanych przez pacjentów, codziennych zabiegów higienicznych. – Ma to oczywiście przełożenie na zły stan zdrowia zębów i dziąseł. Wpływa też na krótszą funkcjonalność i trwałość zakładanych wypełnień czy wykonywanych uzupełnień protetycznych, często bardzo kosztownych – tłumaczy ekspertka.

Kobiety lepiej dbają o zęby

Wśród osób, które myją zęby dwa razy dziennie, częściej mówią o tym kobiety niż mężczyźni. Przeważnie takiej odpowiedzi udzielają osoby w wieku 65-74 lat. Głównie są to mieszkańcy miast liczących co najmniej 500 tys. ludności. Najczęściej legitymizują się wyższym wykształceniem i posiadają dochody netto na poziomie 7000-8999 złotych. Większą reprezentacją kobiet nie jest zaskoczona Paulina Mintzberg-Wachowicz, Prezes Sekcji Profilaktyki i Promocji Zdrowia w Polskim Towarzystwie Stomatologicznym.

Kobiety zdecydowanie bardziej dbają o siebie niż mężczyźni. W wyżej wymienionym badaniu widać, że o zęby najczęściej troszczą się seniorzy. Wpływa na to zapewne większa ilość czasu rano i wieczorem. Wielu starszym osobom współtowarzyszą także ogólne schorzenia, takie jak np. cukrzyca. Warto tutaj zaznaczyć, że w przebiegu wielu chorób ogólnoustrojowych, zdrowa jama ustna ma kluczowe znaczenie – wyjaśnia Mintzberg-Wachowicz.

Ekspertka przypomina też, że nieregularne mycie zębów wpływa na rozwój próchnicy, chorób przyzębia i powstawanie stanów zapalnych dziąseł. Z jej obserwacji wynika, że problem jest przeważne bagatelizowany przez pacjentów, a nieleczony stan zapalny dziąseł z czasem zamienia się w zapalenie przyzębia, które niekontrolowane może doprowadzić nawet do utraty zębów. – Ponadto stany zapalne w jamie ustnej wpływają niekorzystnie na cały nasz organizm. Mogą być po części przyczyną udarów, chorób związanych z układem krwionośnym czy mieć związek z niską masą urodzeniową lub poronieniem – dodaje ekspertka z Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego.

Ceny a częstotliwość mycia

Czy ceny artykułów do higieny jamy ustnej przekładają się na częstotliwość mycia zębów przez Polaków? – Brak wiedzy i pieniędzy to jest bardzo niebezpieczne zestawienie. Ktoś, kto nie jest czegoś świadomy, zwyczajnie nie widzi zagrożeń. Ale przecież to wcale nie oznacza, że ich nie ma. Natomiast patrząc konkretnie na ceny, to dla przykładu można wskazać, że pasty do zębów w 2023 roku w stosunku do roku poprzedniego średnio wzrosły o ok. 8-9%. Dlatego, w moim odczuciu, nie jest to czynnik, który decyduje o tym, czy myjemy jamę ustną, czy też nie robimy tego – zauważa dr n. med. Przybylski.

Ekspert z IMPLANT MEDICAL zwraca też uwagę na to, że bezpłatna stomatologia w ramach NFZ praktycznie nie funkcjonuje. I w tym aspekcie nie ma za bardzo co na nią liczyć. – Wyniki badania są dalece niesatysfakcjonujące w zakresie medycznym oraz stricte społecznym. I nie spodziewam się drastycznej poprawy sytuacji, bo nic takiego się nie dzieje, co mogłoby do tego doprowadzić. Jeżeli praktycznie nie postawimy na edukację, to nawyki pacjentów mogą się tylko pogarszać. Tutaj nic samo się nie zadzieje, a już na pewno nic, co mogłoby iść w tendencje wzrostową w kwestii mycia zębów – podsumowuje dr n. med. Piotr Przybylski.

Czytaj dalej

Zdrowie

Coraz więcej kar za brak szczepień

W ubiegłym roku zachodniopomorscy urzędnicy nałożyli grzywny na 407 rodziców, za to, że nie wykonują obowiązkowych szczepień swoim dzieciom. – Nieszczepienie swojego syna czy córki jest zagrożeniem nie tylko dla tego konkretnego dziecka, ale też dla wszystkich innych, z którym ma ono kontakt – podkreśla wojewoda zachodniopomorski Adam Rudawski.

Opublikowane

w dniu

– Szczepienia to najskuteczniejszy sposób leczenia – zapobiegania chorobom w dorobku medycyny – mówi dr n. med. Paweł Gonerko, pediatra, alergolog, konsultant wojewódzki ds. chorób płuc dzieci. – W sposób oczywisty pokazują to dane zachorowań i umieralności dzieci przed i po wprowadzeniu szczepień. W USA rocznie chorowało milion dzieci, a umierało ok. 10 000. Po wprowadzeniu szczepień liczba zachorowań spadła do ok. 20 000, a zgonów do 30. Wtedy nikt nie miał wątpliwości. Czemu teraz tak trudno docenić te efekty i wszędzie widzi się powikłania? Dziś dzieci w Polsce nie chorują na błonicę, polio, krztusiec czy odrę – szczepimy na choroby których nie widzimy, ale to nie znaczy, że ich nie ma. Pytanie czy na prawdę musimy zobaczyć ciężko chorujące, a czasem umierające dzieci, żeby ponownie uwierzyć w moc szczepień?

Nowoczesna medycyna i ogromna wiedza na temat szczepień pokazują, że są one tak samo ważnym elementem zdrowego stylu życia, jak dieta, regularny sen, ruch, czy unikanie stresu. Niestety coraz więcej osób podważa tę tezę i postanawia nie szczepić swoich dzieci. Tacy rodzice są wzywani i upominani przez sanepid. Jeśli to nie przynosi efektu, sprawa na wniosek państwowego powiatowego inspektora sanitarnego, trafia do wojewody, a ten może na rodziców nałożyć karę grzywny.

Wysokość pierwszej grzywny na terenie naszego regionu wynosi 500 zł. W przypadku dalszego nieszczepienia dzieci kwota ta jest kolejno podwyższana do nawet kilku tysięcy złotych. Nie może przekroczyć jednak 50 tys. zł na jednego rodzica. W 2021 roku w naszym województwie nałożono 103 takie kary, rok później było ich już 196. Niestety w 2023 roku ich liczba wzrosła do 407. Suma grzywien za ubiegły rok wynosi ponad 215 tys. zł.

– Wolałbym, aby nikogo nie trzeba było w ten sposób karać, ale niestety coraz więcej rodziców lekceważy obowiązkowe szczepienia swoich dzieci – mówi Adam Rudawski, wojewoda zachodniopomorski. – Jest to dla mnie niezrozumiałe, bo przecież jako rodzice chcemy dla naszych dzieci jak najlepiej, troszczymy się o ich zdrowie i życie. Unikając szczepień narażamy na niebezpieczeństwo nie tylko naszą pociechę, ale też innych ludzi. To skrajnie nieodpowiedzialne.

W dniach od 21 do 27 kwietnia obchodzimy Europejski Tydzień Szczepień. Z tej okazji w całej Polsce odbywają się akcje informacyjne i promujące szczepienia. Szereg działań zaplanowała także Państwowa Inspekcja Sanitarna województwa zachodniopomorskiego. Od dziś do piątku w godz. od 12-13 pod nr tel. 91 462 42 70 czynna jest infolinia dotycząca szczepień. W środę na stronie internetowej WSSE Szczecin wziąć udział można w tematycznym quizie, a w najbliższy piątek o godz. 11 rozpocznie się darmowy webinar ze specjalistami dla dzieci i dorosłych pt. „Pamiętaj o szczepieniach, zadbaj o ochronę siebie i swoich najbliższych”. Poruszana tematyka dotyczyć będzie m.in. odporności najmłodszych, szczepień dla podróżujących i konsekwencji braku szczepień. Szczegóły znaleźć można na stronie: https://www.gov.pl/web/wsse-szczecin

Czytaj dalej

Zdrowie

Dane ZUS nie pozostawiają złudzeń. Ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne coraz większymi problemami społecznymi

Jak podaje ZUS, w ub.r. łączna liczba dni absencji chorobowej z tytułu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania wyniosła 26,1 mln. To oznacza wzrost o 9,5% w porównaniu do wcześniejszego roku. W związku z tym lekarze wystawili 1,4 mln zaświadczeń, czyli o 8,7% więcej w ujęciu rocznym. Głównie korzystano ze zwolnień lekarskich z tego tytułu w wyniku ciężkiego stresu i zaburzeń adaptacyjnych. Takich dni było 8,9 mln. W tej liczbie na mężczyzn przypadło nieco ponad 3 mln, a na kobiety – ponad 5,8 mln dni. Zdaniem ekspertów, należy spodziewać się dalszych wzrostów, a w efekcie – narastającego problemu choćby z wypaleniem zawodowym.

Opublikowane

w dniu

W 2023 roku łączna liczba dni absencji chorobowej z tytułu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania wyniosła 26,1 mln, jak wynika z danych ZUS. To o 9,5% więcej niż w 2022 roku, kiedy było ich 23,8 mln. Zakład podaje również, że problemy ze zdrowiem psychicznym były powodem wystawienia w 2023 roku 1,4 mln zaświadczeń lekarskich, co oznacza skok o 8,7% rdr.

Wzrost jest z pewnością niepokojący, jeśli porównamy go z danymi z Wielkiej Brytanii, USA czy Kanady, bo w wielu przypadkach zwyżki te były nawet wyższe niż w Polsce. Istotne są oczywiście proaktywne działania zarówno pracodawców, jak i państwa w tym zakresie – mówi dr Wojciech Duranowski, ekonomista z Uniwersytetu Opolskiego. – Działania pracodawców powinny polegać na większym wsparciu psychicznym pracowników w sytuacjach kryzysowych. Jeśli chodzi o aktywność instytucjonalną, to widoczne są lata zaniedbań Polski w zakresie finansowania psychiatrii – dodaje ekspert.

Ze szczegółowych danych ZUS wynika, że jeśli chodzi o absencje związane z zaburzeniami psychicznymi oraz zaburzeniami zachowania w 2023 roku, to najwięcej dni na zwolnieniach lekarskich było spowodowanych reakcją na ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne – 8,9 mln. W tej liczbie na mężczyzn przypadło nieco ponad 3 mln, a na kobiety – ponad 5,8 mln dni. W 2022 roku było to 7,8 mln dni – 2,6 mln dla mężczyzn oraz 5,1 mln dla kobiet.

Zdaniem ekspertów, można to połączyć z pandemią koronawirusa. – Kiedy już oswoiliśmy tę sytuację, wróciliśmy do spotkań i zaczęliśmy wychodzić, to okazało się, że oczywiście niektórzy poradzili sobie z tym lepiej, a innym trudniej było się oswoić z nowymi realiami – stwierdza dr hab. Sławomira Kamińska-Berezowska, socjolożka z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. – Ogólnie rzecz ujmując, problem zdrowia psychicznego wiąże z wyzwaniem samotności. Na pewno spotęgowała je pandemia, która jednocześnie uruchomiła inne sprzeczności, składające się na ten problem – zaznacza ekspertka.

Jeśli chodzi o inne przyczyny dni zwolnień lekarskich, wywołanych kwestiami zdrowia psychicznego, to w 2023 roku na epizod depresyjny przypadło ich 5,1 mln, wobec 4,7 mln rok wcześniej. Z kolei pozostałe zaburzenia lękowe odpowiadały za 4,8 mln dni, czyli więcej niż w 2022 roku, z wynikiem 4,2 mln dni. Zaburzenia depresyjne nawracające były przyczyną 2,4 mln dni zwolnień, wobec 2,2 mln – rok wcześniej.

Zaburzenia adaptacyjne są zawsze poprzedzone kryzysem, który wywołuje u danej osoby określone objawy. Takie wyzwalające wydarzenia nie są rzadkością w cyklu życia, ale mimo to stanowią obciążenie – zwraca uwagę Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl. – Powodów wzrostu liczby dni absencji należy szukać we wzroście świadomości na temat zdrowia psychicznego, w tym depresji. Ludzie są bardziej skłonni zgłaszać swoje problemy i szukać pomocy, co może prowadzić do większej liczby diagnoz. Powodem może być również niepewność w zakresie zatrudnienia – analizuje Pajdak.

Dane ZUS pokazują także, że w 2023 roku mężczyźni mieli 1,7 mln dni absencji z tytułu epizodu depresyjnego (rok wcześniej – 1,5 mln), podczas gdy kobiety odnotowały ich 3,4 mln (3,2 mln w 2022 r.). W przypadku zaburzenia depresyjnego nawracającego było to odpowiednio 0,8 mln dni zwolnień lekarskich dla mężczyzn (w 2022 roku – 0,7 mln) oraz 1,6 mln w przypadku kobiet (1,5 mln rok wcześniej).

Liczby mówią nam o tym, że kobiety częściej zgłaszają się po pomoc. Statystyki od lat też pokazują, że u mężczyzn na przykład mamy większą ilość prób samobójczych – informuje dr Malwina Puchalska-Kamińska, psycholożka z Uniwersytetu SWPS. – Każda płeć w inny sposób reaguje na sytuację stresową. Mówi się o tym, że kobiety częściej sięgają po pomoc, wtedy kiedy jest ona dostępna i nie boją się tego. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich. Niemniej musimy jakoś generalizować – wyjaśnia ekspertka.

Do tego Michał Pajdak zauważa, że kobiety często doświadczają innych źródeł stresów życiowych niż mężczyźni, takich jak przemoc domowa, dyskryminacja płciowa, trudności z balansem między pracą a życiem osobistym oraz obowiązków związanych z opieką nad dziećmi i innymi członkami rodziny. Te dodatkowe obciążenia mogą zwiększać ryzyko wystąpienia depresji u kobiet. To wyzwania także dla samych pracodawców.

Niska stopa bezrobocia na pewno sprzyja osobom zatrudnianym, a nie pracodawcom. Przedsiębiorcy muszą bardziej się troszczyć o pracowników, zabiegać o nich na rynku pracy i mogą tworzyć również lepszą atmosferę, bardziej przyjazne środowisko pracy – przekonuje ekspertka z Uniwersytetu Śląskiego. – Przekłada się to po prostu na więcej pracy dobrej jakości, która wiąże się z przestrzeganiem warunków bezpieczeństwa i higieny pracy. Nie można też zapominać oczywiście o dobrych wynagrodzeniach czy premiach – podkreśla dr hab. Kamińska-Berezowska.

Porównując ogólne dane, widać, że liczba zaświadczeń lekarskich wzrosła w 2023 roku o 8,7% rdr. Z kolei liczby dni absencji chorobowych przybyło 9,5% rdr. Oznacza to, że wydłuża się średni czas choroby na osobę i wynosi już 20 dni. Dlatego jest prawdopodobne, że zwolnienia pojawiają się w tej samej grupie chorujących.

Wszystko to sprawia, że w efekcie można spodziewać się wzrostu zachorowań na tego rodzaju przypadłości.

– Czy to wojna w Ukrainie, czy nawet wybory w Stanach Zjednoczonych – to ma mniejszy lub większy wpływ na nasze nastroje. Wiele osób czuje się niepewnie, jeżeli chodzi o przyszłość – opisuje dr Malwina Puchalska-Kamińska.

Na prawdopodobny wzrost skali zjawiska absencji pracowników, w wyniku pogorszenia zdrowia psychicznego, wskazuje także dr Wojciech Duranowski, ekonomista z Uniwersytetu Opolskiego.

– Powodów jest wiele. To dziesiątki lat zaniedbań instytucjonalnych w psychiatrii, niska świadomość pracodawców w tym zakresie, zagrożenia zewnętrzne, jak strach przed wojną, niestabilnością ekonomiczną, a nawet obawa przez zmianami klimatycznymi – wylicza ekspert.

Jego zdaniem, bardzo istotnym elementem jest również wchodzenie na rynek pracy nowego pokolenia Z. Stawia ono jako priorytet zdrowie psychiczne i często wybiera tych pracodawców, którzy zapewnią odpowiednie wsparcie w tym zakresie. – Rosnące absencje oczywiście negatywnie będą wpływały na gospodarkę Polski. Jednakże zmiany wymagają dużych inwestycji, nowego myślenia o istotności problemu i porządku instytucjonalnego w tym zakresie – podsumowuje dr Duranowski.

Czytaj dalej
Reklama

Na czasie