[lead]Z Małgorzatą Jacyną-Witt, o Stoczni Szczecińskiej S.A., pracy w samorządzie miejskim i wojewódzkim oraz o starcie w wyborach Parlamentarnych, rozmawia Grzegorz Świstak.[/lead]
Grzegorz Świstak:
Mimo, że mamy okres letni nie sposób chyba nie rozmawiać o
polityce. Kalendarz wyborczy ruszył. W Szczecinie jest Pani znana
jako osoba walcząca z układami w samorządzie miejskim. Czy również
w samorządzie województwa takie układy przeszkadzają w skutecznym
rządzeniu?
Małgorzata
Jacyna-Witt: Jestem w komfortowej sytuacji, bo zanim zaczęłam
działać w polityce, osiągnęłam sukces zawodowy i finansową
niezależność. To dawało mi zawsze możliwość zadawania
niewygodnych pytań i interesowania się tematami, które delikatnie
mówiąc były „drażliwe”. Mieszkańcy wiedzieli, że nie
zamiotę problemu „pod dywan” gdy zwrócą się do mnie z prośbą
o pomoc. Tak było przez 12 lat w radzie miasta Szczecin. W sejmiku
jest trochę inaczej, nie ma bezpośredniego kontaktu z mieszkańcami
ale wchodzimy na inny poziom polityki – współpraca przygraniczna,
dysponowanie środkami unijnymi, umiejętna współpraca z rządem.
Obserwuję z niepokojem politykę dryfowania naszego regionu i brak
sensownej koncepcji rozwoju gospodarczego, co skutkuje bezsensownym
trwonieniem środków publicznych. Mówienie o układach w
samorządzie województwa byłoby zbyt łagodne, to po prostu gejzer
niekompetencji.
G.Ś.: Jest Pani przewodniczącą Rady Nadzorczej Stoczni Szczecińskiej S.A. W ostatnim czasie również p.o. prezes Stoczni. Opozycja zarzuca PiS, że w sprawie budowy promu przez dwa lata nic się nie dzieje, a stępka rdzewieje. Jak to wygląda z punktu widzenia kogoś, kto żyje sprawami stoczni?
M.J-W.: Platforma
Obywatelska doprowadziła do likwidacji i rozgrabienia majątku
stoczni w Szczecinie, tym samym utraciła moralne prawo do oceniania
naszych działań. Od 4 lat odbudowujemy przemysł stoczniowy i
robimy to w oparciu o reguły rynkowe, gdyż obowiązują nas zasady
ograniczenia pomocy publicznej ze strony państwa. Posadowienie
stępki w Stoczni Szczecińskiej, na pochylni Wulkan, to z jednej
strony historyczny gest mający pokazać, że dla obozu rządzącego
rozwój tej dziedziny gospodarki jest bardzo istotny, a z drugiej
strony to zabezpieczenie interesów Szczecina. Mogę zapewnić, że
gdyby nie ta stępka, budowa dużych statków, w tym promu ropa już
dawno wywędrowałaby do Trójmiasta. Tam jest sile lobby polityczno
– biznesowe, zabiegające o interes własnego regionu i takie
wystąpienia polityków Platformy Obywatelskiej, jakie mają u nas
miejsce, byłyby nie do pomyślenia! Muszę tutaj podkreślić, że
MGMiŻŚ z ministrem Markiem Gróbarczykiem wspiera działania
zarówno firm stoczniowych, jak i armatorów, natomiast sama budowa
promu, to przedsięwzięcie czysto komercyjne i wymaga starannego
przygotowania, zarówno finansowego, jak i technicznego, co
niniejszym czynimy.
G.Ś.: Czego potrzeba by w Stoczni ponownie rozpoczęto budowanie statków?
M.J-W.: Przede
wszystkim potrzebne jest odbudowa infrastruktury stoczniowej oraz
pozyskanie fachowców. Liczymy na powrót części pracowników,
którzy wyjechali z Polski po zlikwidowaniu stoczni ale też, przy
współpracy z Towarzystwem Okrętowym, opracowujemy program
zatrudnienia pracowników z innych krajów.
Muszę tutaj
podkreślić, że MGMiŻŚ z ministrem Markiem Gróbarczykiem wspiera
działania zarówno firm stoczniowych, jak i armatorów, natomiast
sama budowa promu, to przedsięwzięcie czysto komercyjne i wymaga
starannego przygotowania, zarówno finansowego, jak i technicznego,
co niniejszym czynimy.
G.Ś.: Przejdźmy może do spraw związanych z Powiatem Polickim. Ostatnio mocno zaangażowała się Pani w pomoc piłkarzom Chemika Police. Nie jest to jednak jedyna Pani współpraca i działanie na terenie naszego Powiatu…
M.J-W.: Po pierwsze
od wielu lat na terenie powiatu polickiego, a konkretnie w gminie
Kołbaskowo ulokowana jest jedna z moich firm. Mam tutaj także
niewielki kawałek ziemi rolnej, która jest uprawiana, gdyż nie
wyobrażam sobie aby leżała odłogiem. To chyba dusza dziadka Jana,
chłopa z białostockiego, działacza od Wincentego Witosa się we
mnie odzywa. Mieszkam w Szczecinie na Gumieńcach, czyli w dzielnicy,
która graniczy z powiatem polickim, a moja synowa jest radną w
jednej z gmin tego powiatu. Więc mój związek jest oczywisty i
bardzo silny, bo rodzinny i biznesowy. Dlatego interesuję się
wszelkimi działaniami dotyczącymi tego rejonu: bardzo zabiegałam
swego czasu o obwodnicę Przecławia, która obecnie jest budowania,
walczyłam z marszałkiem województwa o wpisanie obejścia
zachodniego Szczecina do rejestru dróg krajowych, co umożliwiło
rozpoczęcie tej inwestycji, mam zamiar wspierać modernizację
szpitala w Policach, gdzie urodziła się moja wnuczka. Dlatego
wsparcie klubu piłkarskiego Chemik Police, drużyny przy której
wychowały się całe pokolenia lokalnych kibiców piłki nożnej,
jest oczywistością i cieszę się, że to się udało.
G.Ś.: Po okresie bycia radną miejską i obecnym czasie, gdy jest Pani radną Sejmiku Wojewódzkiego, przyszła kolej na start w wyborach do Senatu. Jak Pni widzi swoją rolę w przypadku wyboru do Senatu?
M.J-W.: Mam ogromne
doświadczenie biznesowe, samorządowe i polityczne. W Senacie
poprawia się i uzupełnia akty prawne, które wychodzą z sejmu i
czasami potrzebują korekty. Konglomerat moich doświadczeń może
być w tym znakomicie wykorzystany. Nie startuję do senatu dla
własnych korzyści, ale dla oddania Polsce takiego mojego
zaangażowania w sprawy publiczne, jakie ma już miejsce tutaj w
regionie od ponad 20 lat.
G.Ś.: Jednym z kontrkandydatów do Senatu będzie prof. Tomasz Grodzi. To mocny kontrkandydat czy też raczej nie obawia się Pani rywalizacji?
M.J-W.: Znam dobrze
Tomka Grodzkiego, to bardzo dobry lekarz. Swego czasy zarządzał
szpitalem wojewódzkim w Zdunowie, ale został odwołany z tej
funkcji przez swoich kolegów z PO, gdyż szpital zaczął mieć
problemy finansowe. Tomasz Grodzki w senacie, to pewnego rodzaju
zsyłka polityczna, nam potrzebni są lekarze tutaj, na miejscu.
Wiemy, że bardzo ich brakuje, więc szkoda byłoby marnować takiego
potencjału.
G.Ś.: Dziękuję za rozmowę