Sobotnie spotkanie Chemika Police ze spadkowiczem zaczęło się źle dla naszej młodej drużyny. W 9 minucie meczu po rzucie wolnym najwyżej do dośrodkowania wyskoczył Damian Lisiecki i zrobiło się 0:1 dla Gryfa.
Chemicy ruszyli do odrabiania strat. Niestety mimo kilku dobrych okazji nie udało się naszej drużynie zdobyć bramki wyrównującej. Najlepszych okazji nie wykorzystali Sebastian Rudnik i Daniel Kowalczyk. Zaraz po przerwie po błędzie naszej defensywy goście z Wejherowa podwyższyli na 0:2. Błąd naszego bloku defensywnego wykorzystał Michał Renusz.
Utrata drugiej bramki jakby obudziła naszą drużynę, która z minuty na minutę coraz lepiej sobie radziła i praktycznie nie schodziła z połowy gości zmuszając ich do desperackiej obrony. W 62 minucie policzanie mogli zdobyć bramkę kontaktową, jednak strzał z rzutu wolnego Bartka Ławy, wylądował na poprzeczce.
Chwilę później ostro na bramkarza poszedł Sebastian Rudnik. Golkiper gości próbował wybić piłkę, jednak zrobił to tak, że ta trafiła naszego napastnika i o mały włos nie wpadła do bramki. Wreszcie nadeszła 74 minuta i po zamieszaniu w polu karnym najprzytomniej zachował się kapitan żółtozielonych Oskar Klimkowicz i z najbliższej odległości pokonał Wiesława Ferra.
W 90 minucie meczu, po kolejnym stałym fragmencie bramkę na 2:2 zdobył Sebastian Rudnik i kiedy wszyscy zgromadzeni na stadionie przy ul. Siedleckiej myśleli, że takim wynikiem zakończy się mecz. W doliczonym czasie gry Gryf przeprowadził akcję po której wywalczył rzut rożny. Niestety goście wykorzystali ten stały fragment. Piłka trafiła do nie pilnowanego na 7 metrze Przemysława Trytko, a ten mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Patryka Brzozowskiego.
Mecz z Gryfem mimo porażki pokazał, że w naszej młodej drużynie drzemie spory potencjał i mimo tego, że przegrywali już 0:2 potrafili ambicją i zaangażowaniem doprowadzić do remisu. Mamy nadzieje, że już w następnym ligowym meczu żółtozieloni zagrają jeszcze lepiej i zdobędą upragnione 3 punkty.