Urodzona w Piątnicy niedaleko Łomży wczesną młodość spędziła w obecnym województwie podlaskim. Od 14 roku życia pracowała w handlu, w Drozdowie, gdzie poznała swojego przyszłego męża, Józefa. Para pobrała się w 1941 roku, a rok później na świat przyszedł pierwszy syn, Aleksander. Po zakończeniu wojny pan Józef przyjechał do Szczecina, najpierw sam, aby przygotować miejsce do życia dla swojej rodziny. Jako zawodowemu wojskowemu zaproponowano mu kilka lokalizacji do wyboru w mieście, ale z uwagi na możliwość uprawy ziemi wybrał Bezrzecze. Widzimy go na fotografii zrobionej na ruinach pałacu von Raminów (piąty od prawej w górnym rzędzie) obok innych polskich pionierów, którą Marek Łuczak zamieścił w książce „Szczecin Krzekowo Bezrzecze”. W marcu 1946 r. pan Józef sprowadził żonę wraz ze starszym synem i kilkumiesięcznym wówczas młodszym, Romualdem na Ziemie Odzyskane. Zamieszkali na ul. Zaściankowej 2, w budynku po dawnej restauracji Brethacka. Rodzina zajęła pokoje na piętrze, na parterze urządzono pierwszy sklep spożywczo-wielobranżowy, gdzie zaopatrywali się wszyscy mieszkańcy Bezrzecza, zaś w skrzydle bocznym trzymano zwierzęta hodowlane. Pan Józef przynosił towar w wielkim plecaku z miasta, na piechotę (!), ponieważ w tych pierwszych powojennych latach dzielnica nie była w żaden sposób skomunikowana ze Szczecinem. Pani Eugenia zajmowała się sprzedażą, prowadziła również bar, który urządzono obok sklepu. Kiedy wysiłkiem samych mieszkańców doprowadzono do porządku „zielony domek” i urządzono w nim przedszkole dla dzieci polskich osadników, pani Kędziorkowa nieodpłatnie przygotowywała bułki dla maluchów. Małżeństwo zajmowało się również uprawą ziemi – mieli łącznie 10 ha gruntów w kilku miejscach w okolicy i hodowlą zwierząt, jak wszyscy wtedy. Krowy i owce każdego ranka wynajęty wspólnie przez sąsiadów pasterz zagarniał z gospodarstw w Bezrzeczu i gnał na pastwisko w kierunku Głębokiego. Wieczorem pokonywał trasę z poligonu z powrotem, a zwierzęta wiedziały przez którą bramą mają wchodzić i bezbłędnie trafiały do swoich zagród. Oprócz tego hodowano również kury, króliki, świnie. Gospodarstwa w Bezrzeczu były samowystarczalne, wszystkie rodziny – państwa Kędziorków również – miały własne warzywa, owoce oraz nabiał. Większość również samodzielnie piekła chleb. Sto pierwszych rodzin polskich osadników dobrze odnalazło się w dawnym Brunn. Państwo Kędziorkowie zachęcili do przyjazdu na Zachód również siostry pana Józefa i pani Eugenii, które przyjechały tu ze swoimi rodzinami.
Na początku lat 50, wskutek zmiany nastawienia do własności prywatnej, rodzina Kędziorkó zaczęła odczuwać dużą niechęć aparatu władzy. Nie chcąc mieć kłopotów, pan Józef zdecydował się oddać budynek przy ul. Zaściankowej i grunty orne (choć miał oficjalny akt nadania!), a zwierzęta porozdawał sąsiadom. W 1952 r. rodzina kupiła dom na ul. Środkowej 13, gdzie pani Eugenia mieszka do dzisiaj. W 1953 r. urodził się najmłodszy syn państwa Kędziorków, Józef. Ojciec rodziny zaczął pracę na terenie Stoczni Szczecińskiej, natomiast pani Eugenia znalazła zatrudnienie w Delikatesach na roku ul. Jagiellońskiej i Wojska Polskiego w Szczecinie, na stoisku z nabiałem. Przepracowała tam kilka lat, potem sprzedawała w sklepiku spożywczym obok nieistniejącej już piekarni na ul. Koralowej, naprzeciwko obecnego sklepu Żabka i poczty.
Na ostatni zawodowy okres życia przeniosła się do kiosku Ruchu na Pogodno, gdzie doczekała emerytury. W rodzinie Kędziorów zawsze dużą wagę przywiązywano do celebrowania wspólnych posiłków. Każdego dnia był trzydaniowy obiad z deserem, przygotowywany przez mamę, ojca lub któregoś z synów, w zależności od tego, kto pierwszy wrócił do domu. Pan Romuald i pan Józef (junior) skończyli szkołę gastronomiczną, wyobrażam więc sobie jak dobrze jadano w białym domku n ul. Środkowej…
Małżeństwo państwa Kędziorków było bardzo zgodne, nikt nigdy nie słyszał żeby się kłócili. W 1991 r. para uroczyście obchodziła Złote Gody. Całe życie, aż do śmierci w 2000 r. pan Józef nazywał żonę swoją „rajską ptaszyną”. Pani Eugenia zawsze była niezwykle spokojną i pogodną osobą. Miała życiową zasadę, aby nie przejmować się niepotrzebnie rzeczami, na które nie mamy wpływu. Nie wdawała się w konflikty międzyludzkie, była towarzyska i powszechnie lubiana. Sąsiedzi zapewne pamiętają ją siedzącą na ławeczce przed domem i zagadującą przechodniów. Słynęła też z wielkiej dbałości o siebie. Zawsze miała pomalowane paznokcie, elegancko uczesane włosy, a największą radość jeszcze do niedawna sprawiało jej otrzymanie w prezencie pudru lub pomadki. Po każdym posiłku myła zęby więc ładny uśmiech całe życie był cechą, która ją wyróżniała. Na duże uroczystości zakładała kapelusze i koronkowe rękawiczki. Nic więc dziwnego, że w dzień setnych urodzin tłum gości odwiedzał panią Kędziorkową już od rana. Były również życzenia, pamiątkowy dyplom i kosz słodyczy od Prezydenta Szczecina. Popołudnie pani Eugenia spędziła z najbliższymi. Cieszyła się bardzo z tylu dowodów pamięci i sympatii. Choć kilka miesięcy temu podupadła na zdrowiu i teraz stale leży w łóżku, otoczona miłością i opieką rodzin swoich synów przeżywa piękną jesień życia. Powtórzmy więc za dedykacją z tortu: ”150 lat drogiej Mamie, Babie i Prababci”, naszej Sąsiadce z Bezrzecza!