Zdrowie

Depresja wciąż stanowi temat tabu. Tymczasem ponad 70 proc. Polaków przyznaje, że doświadcza jej syndromów

Depresja coraz bardziej daje się we znaki Polakom. Według najnowszego badania, obecnie już przeszło 70% dorosłego społeczeństwa obserwuje u siebie syndromy, które najczęściej są z nią kojarzone. W ciągu roku nastąpił też wzrost o ponad 11 p.p. Najczęściej rodacy mówią o obniżonym nastroju, zmęczeniu i braku energii, a także o zaburzeniach snu. Sytuacja mocno dokucza osobom wchodzącym w dorosłość i w sile wieku, a także seniorom. Z kolei najrzadziej sygnalizowane są myśli i czyny samobójcze. Z tym głównie zmagają się najmłodsi dorośli, tj. w wieku 18-22 lat. W obecnej sytuacji gospodarczej eksperci nie są zaskoczeni zatrważającymi wynikami sondażu. I alarmują, że depresja wciąż stanowi w Polsce temat tabu, co może utrudniać sięganie po pomoc.

Opublikowane

w dniu

Nie od dziś wiadomo, że depresja jest groźnym społecznie zjawiskiem. Dlatego autorzy badania przygotowali listę 10 objawów najczęściej kojarzonych z tym problemem. Ankietowani wybrali te symptomy, które dokuczają im od co najmniej 2 tygodni. I aż 72,8% dorosłych Polaków potwierdziło, że odczuwa minimum jeden syndrom. Dla porównania, dokładnie rok temu ten odsetek sięgał 61,4%. Takie wnioski płyną z cyklicznego raportu pt. „Zdrowie psychiczne Polaków. Depresja jest wśród nas…”, przedstawionego przez UCE RESEARCH i platformę ePsycholodzy.pl.

Od czasu poprzedniego badania wiele się wydarzyło. Wybuchła wojna w Ukrainie, wyraźnie wzrosły ceny w sklepach i wszelkie codzienne opłaty. To wszystko wstrząsnęło ludźmi i uaktywniło pesymistyczne myśli. A to przecież jeszcze nie koniec trudności. Zmiany łańcuchów dostaw, konsumpcji dóbr i usług wpłyną na rynek pracy, co w przypadku mniej konkurencyjnych pracowników z małych miejscowości może oznaczać długoterminową utratę dochodów – komentuje Michał Pajdak, jeden ze współautorów badania.

Jak stwierdza dr Aleksandra Piotrowska, psycholożka i wykładowczyni na Uniwersytecie Warszawskim, przez ostatni rok nie zdarzyło się nic, co wzmocniłoby poczucie bezpieczeństwa rodaków, zarówno w sferze zdrowia, jak i finansów. Dodatkowo ludzie mocno ograniczyli fizyczne spotkania na rzecz kontaktów w świecie online, a te nie zaspokajają ich potrzeb psychicznych. Ekspertka podkreśla też, że oczywiście pojedyncze objawy nie świadczą jeszcze o depresji. Ta choroba, jak każda, wymaga indywidualnej diagnozy. Natomiast z badania wynika, że obecnie 21,1% ankietowanych nie dostrzega u siebie żadnego symptomu wymienionego w ankiecie. Z kolei 6,1% respondentów nie potrafi się określić.

Fakt, że w obecnych czasach jedna piąta Polaków nie odczuwa tego typu objawów, jest pozytywny. Niestety, część osób może jednak ukrywać swoje odczucia, np. obawiając się stygmatyzacji. W Polsce depresja to niestety, ale wciąż temat tabu, co może opóźniać decyzję o skorzystaniu z odpowiedniego wsparcia – alarmuje psycholog Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl.

Najczęściej wskazywanym objawem jest obniżenie nastroju – 40,3%. Częściej deklarują to kobiety niż mężczyźni. Informują o tym głównie osoby w wieku 23-35 lat. Przeważnie zgłaszają ten problem Polacy z miesięcznymi dochodami netto poniżej 1000 zł. Głównie też mówią o tym rodacy z wyższym wykształceniem, a także mieszkańcy miast liczących 50-99 tys. ludności.

To zrozumiałe, że ludzie w sile wieku, dążący do niezależności i zarabiający poniżej średniej krajowej, nie są zadowoleni z życia. Zwłaszcza w mniejszych miastach jest mniej możliwości rozwoju niż w większych. Brakuje tam też odpowiedniej rozrywki – tłumaczy psycholożka Małgorzata Osowiecka, wykładowczyni na Uniwersytecie SWPS w Sopocie.

Drugie w zestawieniu jest uczucie zmęczenia i braku energii – 36,6%. Częściej wskazują je kobiety niż mężczyźni. Głównie dotyczy ono najmłodszych (18-22 lat) i najstarszych ankietowanych (56-80 lat), z miesięcznymi dochodami netto poniżej 1000 zł. Tak deklarują przeważnie osoby ze średnim wykształceniem, a także mieszkańcy miast liczących 100-199 tys. ludności.

Okres wchodzenia w dorosłość to czas sprawdzania się na różnych polach. W niepewnych gospodarczo czasach uczucie zmęczenia i braku energii może być konsekwencją braku perspektyw. Z kolei seniorzy mogą przeżywać kryzys drugiej połowy życia. Są wśród nich też osoby słabsze, obserwujące u siebie narastające problemy zdrowotne, co bywa wyjątkowo uciążliwe w przypadku trudnej sytuacji ekonomicznej – dodaje ekspertka z SWPS.

Trzecią pozycję na liście najczęściej wskazywanych objawów mają zaburzenia snu – 27,1%. Częściej mówią o nich kobiety niż mężczyźni. Ten problem dotyka głównie osoby w wieku 18-22 lat i dominuje wśród Polaków zarabiających 7000-8999 zł netto miesięcznie. Najczęściej zgłaszają go rodacy ze średnim wykształceniem, a także mieszkańcy miejscowości liczących 5-19 tys. ludności.

Patrząc na strukturę wiekową, znów można powiedzieć, że problem najczęściej dotyczy młodych osób, wchodzących w dorosłość. Mogą to być np. studenci, a także młodzi pracownicy branż rozwijających się lub rodzinnych biznesów. Oni wszyscy mogą przedkładać rozwój zawodowy nad jakość snu – uważa Osowiecka.

Na kolejnych pozycjach w zestawieniu widać takie objawy, jak pesymistyczne, czarne widzenie przyszłości – 23,8%, osłabienie koncentracji i uwagi – 22,9%, a także brak przyjemności z wykonywania czynności, które wcześniej ją sprawiały – 22%. Mniej niż 20% wskazań ma niska samoocena i mała wiara w siebie. Natomiast na końcu listy są myśli i czyny samobójcze – 6,2%. Przed nimi widać zmniejszony apetyt – 8,3%, jak również poczucie winy i obniżonej wartości – 10,1%.

Połączenie ww. objawów może dawać pierwsze sygnały o depresji. Dodatkowym ryzykiem jest niezdrowy styl życia, w którym brakuje aktywności fizycznej, a także dbałości o odpoczynek i właściwą dietę. Co ważne, symptomy ww. choroby mogą być inne w przypadku każdego pacjenta i zmieniać się z czasem. Każda osoba, która od dłuższego czasu doświadcza pogorszenia kondycji psychicznej i nie radzi sobie z tym, powinna jak najszybciej skorzystać z pomocy specjalisty – przekonuje Michał Murgrabia.

Myśli i czyny samobójcze częściej wskazują mężczyźni niż kobiety. Dotyczą one głównie osób w wieku 18-22 lat, z miesięcznym dochodem netto mniejszym niż 1000 zł, z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym, a także mieszkańców miejscowości liczących 20-49 tys. ludności.

Zarówno kobiety, jak i mężczyźni miewają myśli samobójcze, ale tendencja do ich realizacji jest znacznie częstsza wśród mężczyzn. Z kolei osoby młode i niemające wyższego wykształcenia wykazują się większą podatnością na stres i mają niedojrzałe mechanizmy obronne. Według badań literatury światowej, ubóstwo, niższe wykształcenie i zamieszkiwanie okolic wiejskich są czynnikami ryzyka prób samobójczych. Wrażliwość na nie mogą potencjalizować takie zjawiska, jak wojna czy pandemia – mówi prof. Jerzy Samochowiec, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

Podsumowując, należy zaznaczyć, że wśród ankietowanych odczuwających przynajmniej jeden z ww. objawów aż 43% nie miało tego typu problemów przed wzrostem inflacji, czyli przed podwyżkami cen w sklepach, rat kredytów oraz spadkiem wartości dochodów. 47% respondentów twierdzi odwrotnie, a 10% nie ma wyrobionej opinii w tej kwestii.

Zdrowie

U ponad 60 proc. starszych pacjentów pobyt w szpitalu budzi negatywne emocje, tylko 9 proc. może liczyć na pomoc w opanowaniu lęku i stresu

Osoby 60-letnie i starsze stanowią już ¼ polskiego społeczeństwa, jak również duży odsetek pacjentów w szpitalach. Jednak hospitalizacja u osób z tej grupy wiekowej wiąże się ze szczególnym obciążeniem psychicznym i stresem, a u ponad 60 proc. starszych pacjentów m.in. z poczuciem bezradności, lękiem i osamotnieniem. Wolontariusze Fundacji Dr Clown wspierają rocznie niemal 41 tys. osób w całej Polsce, w tym seniorów, dodając im otuchy, motywując do aktywności i udziału w rehabilitacji.

Opublikowane

w dniu

Polskie społeczeństwo się starzeje – według danych Głównego Urzędu Statystycznego osoby 60-letnie i starsze stanowią już ponad 25 proc. ogółu ludności. Do 2060 r. będzie to niemal 40 proc. Wynika to ze starzenia się pokoleń kolejnych wyżów demograficznych, ale również ogólnej poprawy zdrowia społeczeństw i stale rosnących możliwości medycyny.

U ponad 60 proc. starszych pacjentów pobyt w szpitalu wywołuje negatywne emocje

Pobyt w szpitalu jest stresujący niezależnie od wieku, jednak dla osób starszych jest to sytuacja szczególnie trudna, wyrywająca ich z codziennej rutyny i zwiększająca obciążenie psychiczne, mogąca prowadzić do depresji i, paradoksalnie, pogorszenia stanu zdrowia. Według dostępnych badań pobyt w szpitalu u ponad 60 proc. starszych pacjentów może wywoływać negatywne emocje, takie jak poczucie bezradności, lęk, znudzenie, osamotnienie, złość i żal. Jedynie 14 proc. badanych seniorów otrzymało w szpitalu wsparcie w postaci rozmowy i wysłuchania, a 9 proc. pomoc w opanowaniu lęku i stresu.

Kontakt z drugim człowiekiem i możliwość rozmowy z bliskimi bardzo pomagają seniorom w radzeniu sobie ze szpitalną rzeczywistością, jednak nie zawsze istnieje taka możliwość. Nasi profesjonalnie wyszkoleni wolontariusze docierają do blisko 41 tys. osób rocznie w całej Polsce, w tym do seniorów w szpitalach i placówkach specjalistycznych. Wizyty u osób starszych mają na celu nie tylko wsparcie w powrocie do zdrowia. Nasza obecność i bliskość pomagają zapomnieć o bólu, samotności i strachu. Wspieramy rozmową i dodajemy otuchy. Motywujemy do aktywności, dzięki nam seniorzy chętniej biorą udział w zabiegach rehabilitacyjnych – mówi Agata Bednarek, Prezeska Fundacji Dr Clown, wyznaczającej standardy terapii śmiechem od 25 lat – Śmiech jest dobrym sposobem na obniżenie poziomu stresu i odreagowanie frustracji związanej z trudną sytuacją. Jak wykazały badania, codzienne wywoływanie śmiechu u seniorów przez cztery tygodnie poskutkowało u nich obniżeniem ciśnienia krwi średnio o 10 proc. oraz, idącym za tym, zmniejszeniem ryzyka chorób serca o 25 proc.

Problemem związanym z pobytem w szpitalu dla osób starszych jest również konieczność bycia całkowicie zależnym od innych i brak informacji – tylko 19 proc. badanych otrzymało od pielęgniarek wyjaśnienie wykonywanych wokół nich czynności, a 16 proc. wytłumaczenie, na czym polega ich planowane badanie diagnostyczne.

Ponad połowa polskich seniorów ma problemy z wykonywaniem codziennych czynności

Samotność w szpitalu jest efektem samotności w życiu, która dzisiaj jest wpisana w starość. Członkowie rodziny i przyjaciele umierają, dzieci często migrują do innych miast i za granicę – mówi prof. dr hab. med. Antoni Krzeski, emerytowany kierownik Kliniki Otorynolaryngologii Wydziału Lekarsko-Stomatologicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego – Dochodzi do tego problem izolacji. Przed transformacją ustrojową istniały miejsca takie jak lokalne kluby książki i prasy, do których starsze osoby mogły pójść, spędzić czas, spotkać się z innymi ludźmi. Teraz zniknęły – nie miały uzasadnienia ekonomicznego, ale były potrzebne. Podziwiam działania Fundacji Dr Clown, które niosą osobom starszym pocieszenie w ich samotności. Jednak ten problem będzie narastał i potrzebujemy też rozwiązań systemowych.

Seniorzy stanowią istotny odsetek pacjentów polskich szpitali – jak podaje GUS na podstawie danych NFZ, koszty refundacji leczenia szpitalnego dla osób w wieku powyżej 60 lat stanowią ponad 55 proc. ogólnej kwoty refundacji tych świadczeń. Na tle innych krajów Unii Europejskiej polscy seniorzy niezbyt dobrze oceniają własne zdrowieniecałe 20 proc. określa je jako dobre lub bardzo dobre, podczas gdy w całej UE odsetek ten wynosi prawie 42 proc. Ponad połowa polskich seniorów przyznaje również, że ich zdolność do wykonywania codziennych czynności jest ograniczona (w UE trochę mniej – niecałe 49 proc.)

Czytaj dalej

Zdrowie

Nawet co piąty uczeń cierpi na odwodnienie. Może to mieć negatywny wpływ na koncentrację, pamięć i uczenie się

Odpowiednie nawodnienie jest istotne dla każdego człowieka, jednak okazuje się, że może być szczególnie ważne dla uczniów, o czym warto pamiętać w kontekście zbliżającego się rozpoczęcia roku szkolnego. Z badań wynika, że odwodnienie może dotyczyć nawet co piątego ucznia, a strata wody w organizmie powyżej 2 proc. może mieć negatywny wpływ na koncentrację, pamięć i uczenie się.

Opublikowane

w dniu

Odwodnienie negatywnie wpływa na funkcje poznawcze

Końcówka sierpnia oznacza zbliżający się koniec wakacji, a dla uczniów – powrót do szkoły. Oprócz zakupu podręczników i innych przyborów szkolnych warto zadbać też o to, aby dziecko miało dobre warunki do koncentracji i nauki. Tymczasem już niewielkie odwodnienie ma negatywny wpływ na skupienie, a także może przyczyniać się do występowania bólów głowy. Z badania wynika, że strata wody w organizmie powyżej 2 proc. ma negatywny wpływ na człowieka niezależnie od wieku – przede wszystkim na koncentrację, pamięć i uczenie się oraz wybrane funkcje poznawcze. Wśród grup wiekowych, w których odwodnienie organizmu występuje najczęściej, wymieniane są m.in. dzieci.

Nawodnienie bez cukru

Z danych wynika, że nawet co piąty uczeń może być znacznie odwodniony. Dzieci najczęściej piją słodzoną herbatę, która zdaniem ekspertów nie jest najlepszym wyborem w kontekście zapobiegania otyłości. Z badania Waterdrop wynika, że Polacy, którzy nie piją wystarczających ilości wody dziennie, najczęściej zapominają o tym (48 proc.), nie lubią jej smaku (35 proc.) lub brakuje im na to czasu (9 proc.). Jeśli dziecko nie toleruje smaku samej wody, alternatywą dla słodzonych napojów mogą być smakowe kapsułki rozpuszczalne w wodzie – Microdrink od Waterdrop, które nie zawierają cukru, a zamiast tego są bogate w naturalne aromaty i witaminy.

Woda butelkowana może zawierać ogromne ilości mikroplastiku

Wyniki badania przeprowadzonego przez Waterdrop wskazują, że aż 65 proc. Polaków pije wodę filtrowaną lub z kranu, blisko 24 proc. – z plastikowych butelek, a 9 proc. – ze szklanych. Zaopatrywanie dziecka do szkoły w wodę w plastikowych, jednorazowych butelkach wydaje się wygodnym rozwiązaniem, jednak niekoniecznie jest najzdrowszym wyborem. Wyniki badania wskazują, że jeden litr wody butelkowanej może zawierać nawet do 240 tys. cząsteczek mikroplastiku. Bezpieczną dla zdrowia najmłodszych alternatywą są wielorazowe butelki wykonane z wysokiej jakości materiałów – jak stalowa butelka termiczna Waterdrop. Występuje ona w kilku wersjach kolorystycznych oraz trzech pojemnościach – 400, 600 oraz 1000 ml. Butelka wykonana jest z wytrzymałej stali nierdzewnej o podwójnych ściankach, utrzymuje temperaturę zimnego napoju do 24 godzin oraz gorącego do 12 godzin.

15 sierpnia rozpoczęło się największe wydarzenie sprzedażowe roku Waterdrop – Waterdrop Days, podczas którego na stronie dostępne są zniżki nawet do 50%. Waterdrop dąży do tego, żeby stać się ekologicznym liderem w branży napojów. Obecnie marka dostępna jest w ponad 20 tys. punktach sprzedaży na świecie. Jej ambasadorami oraz inwestorami są m.in. Hubert Hurkacz i Taylor Fritz. Waterdrop wierzy w świat bez plastiku i popularyzuje butelki wielokrotnego użytku oraz Microdrinki bez dodatku cukru i konserwantów.

Czytaj dalej

Zdrowie

Fatalne dane z NFZ-u. Publiczna stomatologia stacza się. Coraz mniej lekarzy chce pracować dla Funduszu

Z danych przekazanych przez NFZ wynika, że w I kw. br. liczba świadczeniodawców z umową w rodzaju leczenie stomatologiczne była o 2,5% mniejsza niż w analogicznym okresie ub.r. W ciągu dwunastu miesięcy tego typu spadki nastąpiły w każdym OW NFZ. Do tego widać, że sytuacja pogarsza się z roku na rok, co pokazuje analiza statystyk za lata 2019-2023. Nie brakuje opinii, że mamy już do czynienia z prawdziwym dramatem, a będzie jeszcze gorzej. Do tego młodzi lekarze nie garną się do współpracy z Funduszem. W konsekwencji trzeba więc nastawić się m.in. na coraz dłuższe kolejki do gabinetów i pogarszającą się sytuację pacjentów. Jak podkreślają eksperci, nie można oczekiwać, że prywatna kieszeń pacjentów rozwiąże problem. Tutaj są potrzebne szybkie i systemowe rozwiązania, inaczej sytuacja dalej będzie się pogarszać.

Opublikowane

w dniu

Gabinetów ubywa

Według danych udostępnionych przez NFZ, w I kw. br. było 5239 świadczeniodawców z umową w rodzaju leczenie stomatologiczne. To o 2,5% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy ich liczba wyniosła 5372. Jak stwierdza dr n. med. Piotr Przybylski, wieloletni ekspert rynku stomatologicznego z Kliniki Implant Medical, matematycznie spadek liczby gabinetów współpracujących z Funduszem jest oczywiście niewielki. Ale to zjawisko stale postępuje i raczej trudno będzie je powtrzymać. Ekspert podkreśla, że rdr. ubyło ponad 130 świadczeniodawców, a to już pokazuje, że sprawa robi się poważna. Pacjenci z pewnością odczują brak tylu miejsc.

2,5% to niby niewiele, natomiast problem jest zupełnie inny. Ten spadek rdr. wynika z rosnących cen, a niestety NFZ w ostatnim czasie wzrost wartości punktów i kontraktów w zakresie protetyki stomatologicznej jest praktycznie niewielki. To sprawia, że zmniejsza się liczba świadczeń wykonywanych w ramach umowy z Funduszem. W konsekwencji pacjenci czekają w dłuższych kolejkach – komentuje prof. dr hab. n. med. Teresa Sierpińska, krajowy konsultant w dziedzinie protetyki stomatologicznej, prezydent Europejskiego Towarzystwa Protetycznego.

Zdaniem dr. n. med. Piotra Przybylskiego, już widać wydłużający się czas oczekiwania na wizytę. Według eksperta, niepokojący jest również fakt, że zakres refundowanego leczenia wciąż pozostaje niewystarczający. Do tego usługi oferowane w ramach kontraktu są oparte w większości o przestarzałe technologie. Co więcej, obecnie obowiązujące przepisy zabraniają lekarzom zapewniać lepsze rozwiązania stomatologiczne za dopłatą. Jest to pewnego rodzaju kuriozum.

Niestety, stomatologia publiczna powolutku przestaje istnieć. Finansowanie, które w tej chwili jest przekazywane z NFZ, to jest nieco ponad 2% ogólnego budżetu. To absolutnie nie wystarcza. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że z roku na rok jest większa kwota pieniędzy na stomatologię, ale trzeba na to patrzeć szerzej. Wszystko jest coraz droższe – media, kredyty, leasingi, pracownicy. NFZ zwiększa fundusze, ale one nawet nie pokrywają strat związanych z inflacją. Przekazywane środki nie tylko nie pozwalają na rozwój, ale też coraz częściej nie starczają na zwykłe przetrwanie. I to jest olbrzymi problem – stwierdza Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Wieloletni problem

W I kw. br. w każdym OW NFZ rok do roku spadła liczba świadczeniodawców z umową w rodzaju leczenie stomatologiczne. W zależności od Oddziału, spadki wyniosły od 1 do 30. Największe dotyczą Wielkopolskiego OW NFZ – o 5,8% (z 513 w I kw. ub.r. na 483 w I kw. br.), Dolnośląskiego OW NFZ – o 4,9% (z 426 na 405), a także Zachodniopomorskiego – o 4,1% (z 267 na 256). Z kolei analizując dane za lata 2019-2023, widać, że rokrocznie było mniej ww. świadczeniodawców. W 2023 r. ich liczba wyniosła 5459. To o 7% mniej niż w 2022 roku (wówczas – 5868), o 13,1% mniej niż w 2021 roku (6280), o 18,8% mniej niż w 2020 roku (6722), jak również o 22,2% mniej niż w 2019 roku (7018).

Dane, które pokazują spadek liczby świadczeniodawców w ostatnich latach, nie są niepokojące. To już jest dramat, ponieważ lekarze nie udzielają świadczeń na NFZ dla pacjentów, którym one się należą. Problemu nie rozwiąże dentobus, który przyjedzie do szkoły. Tam można zbadać dzieci, ale to przecież nie jest leczenie. W województwie świętokrzyskim są gminy, w których nie ma dentystów. Niestety, Fundusz nie traktuje tego jako swojej porażki – mówi Paweł Barucha.

Według dr. n. med. Piotra Przybylskiego, w danych za lata 2019-2023 widać fatalny obraz polskiej stomatologii. Spadki są duże i widoczne, ewidentnie w naszym systemie brakuje środków na leczenie na NFZ. W opinii eksperta, jeżeli nie zostanie podniesiona wystarczająco wartość kontraktów z Funduszem, to dalej będziemy się staczać w tym temacie. Z jego obserwacji wynika, że młodzi lekarze nie garną się do podpisywania takich umów. Z reguły na współpracę decydują się specjaliści przed emeryturą. Wprawdzie mniej zarabiają, ale mają stały i pewny dochód. Jednak ta grupa stopniowo się zmniejsza. Za jakiś czas może się okazać, że nie ma kto pracować dla Funduszu.

Nasze społeczeństwo ubożeje. Nie możemy oczekiwać, że prywatna kieszeń pacjentów rozwiąże problem globalny. Mniejsza dostępność do świadczeń gwarantowanych najprawdopodobniej najbardziej dotknie osoby z mniejszych miejscowości, gdzie z założenia lekarzy dentystów jest mniej. Może się okazać, że na danym obszarze niewielu lekarzy zechce podjąć się pracy w ramach umowy z NFZ – analizuje prof. dr hab. n. med. Teresa Sierpińska.

Fatalne perspektywy

Jak podkreśla Paweł Barucha, obecnie ok. 30% dentystów pracuje na Fundusz. Dla części lekarzy, szczególnie młodego pokolenia, podpisywanie takich umów nie jest atrakcyjne. Ekspert przekonuje, że NFZ nie płaci jak za usługę wykonywaną przez fachowca, ale oczekuje świadczeń na najwyższym poziomie. Do tego dochodzi kwestia sprawozdawczości. Chcąc poprawnie się rozliczyć, trzeba mieć zatrudniony sztab ludzi, w tym informatyków.

Co prawda, jak podaje NFZ, liczba udzielonych świadczeń nie zmalała, ale do systemu trafia ciągle zbyt mało pieniędzy i to jest niezaprzeczalny fakt. Na pewno brakuje nam niektórych świadczeń, które powinny być gwarantowane, np. z zakresu protez stałych czy implantologii. One nie pojawią się w tym koszyku ze względu na bardzo wysokie koszty realizacji – dodaje krajowy konsultant w dziedzinie protetyki stomatologicznej.

Do tego Paweł Barucha jest przekonany, że w najbliższym czasie liczba świadczeniodawców zajmujących się leczeniem stomatologicznym będzie się jeszcze zmniejszać. Do wiceprezesa Naczelnej Rady Lekarskiej docierają sygnały o kolejnych planowanych odejściach stomatologów, którzy przez wiele lat współpracowali z Funduszem. Jak przekonuje ekspert, to nie są jednostkowe przypadki. To tendencja, którą trzeba zatrzymać za wszelką cenę.

Zaniedbania są wieloletnie. W celu poprawy sytuacji należałoby „dosypać” do sytemu sporo pieniędzy i dysponować dobrym pomysłem na naprawę. O ile są różne koncepcje, to środków wciąż brakuje. Nie widać też woli politycznej, żeby coś się w tym zakresie zmieniło. Oczywiście straci na tym całe społeczeństwo – podsumowuje ekspert z Implant Medical.

Czytaj dalej
Reklama

Na czasie