Zdrowie

Dane ZUS nie pozostawiają złudzeń. Ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne coraz większymi problemami społecznymi

Jak podaje ZUS, w ub.r. łączna liczba dni absencji chorobowej z tytułu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania wyniosła 26,1 mln. To oznacza wzrost o 9,5% w porównaniu do wcześniejszego roku. W związku z tym lekarze wystawili 1,4 mln zaświadczeń, czyli o 8,7% więcej w ujęciu rocznym. Głównie korzystano ze zwolnień lekarskich z tego tytułu w wyniku ciężkiego stresu i zaburzeń adaptacyjnych. Takich dni było 8,9 mln. W tej liczbie na mężczyzn przypadło nieco ponad 3 mln, a na kobiety – ponad 5,8 mln dni. Zdaniem ekspertów, należy spodziewać się dalszych wzrostów, a w efekcie – narastającego problemu choćby z wypaleniem zawodowym.

Opublikowane

w dniu

W 2023 roku łączna liczba dni absencji chorobowej z tytułu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania wyniosła 26,1 mln, jak wynika z danych ZUS. To o 9,5% więcej niż w 2022 roku, kiedy było ich 23,8 mln. Zakład podaje również, że problemy ze zdrowiem psychicznym były powodem wystawienia w 2023 roku 1,4 mln zaświadczeń lekarskich, co oznacza skok o 8,7% rdr.

Wzrost jest z pewnością niepokojący, jeśli porównamy go z danymi z Wielkiej Brytanii, USA czy Kanady, bo w wielu przypadkach zwyżki te były nawet wyższe niż w Polsce. Istotne są oczywiście proaktywne działania zarówno pracodawców, jak i państwa w tym zakresie – mówi dr Wojciech Duranowski, ekonomista z Uniwersytetu Opolskiego. – Działania pracodawców powinny polegać na większym wsparciu psychicznym pracowników w sytuacjach kryzysowych. Jeśli chodzi o aktywność instytucjonalną, to widoczne są lata zaniedbań Polski w zakresie finansowania psychiatrii – dodaje ekspert.

Ze szczegółowych danych ZUS wynika, że jeśli chodzi o absencje związane z zaburzeniami psychicznymi oraz zaburzeniami zachowania w 2023 roku, to najwięcej dni na zwolnieniach lekarskich było spowodowanych reakcją na ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne – 8,9 mln. W tej liczbie na mężczyzn przypadło nieco ponad 3 mln, a na kobiety – ponad 5,8 mln dni. W 2022 roku było to 7,8 mln dni – 2,6 mln dla mężczyzn oraz 5,1 mln dla kobiet.

Zdaniem ekspertów, można to połączyć z pandemią koronawirusa. – Kiedy już oswoiliśmy tę sytuację, wróciliśmy do spotkań i zaczęliśmy wychodzić, to okazało się, że oczywiście niektórzy poradzili sobie z tym lepiej, a innym trudniej było się oswoić z nowymi realiami – stwierdza dr hab. Sławomira Kamińska-Berezowska, socjolożka z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. – Ogólnie rzecz ujmując, problem zdrowia psychicznego wiąże z wyzwaniem samotności. Na pewno spotęgowała je pandemia, która jednocześnie uruchomiła inne sprzeczności, składające się na ten problem – zaznacza ekspertka.

Jeśli chodzi o inne przyczyny dni zwolnień lekarskich, wywołanych kwestiami zdrowia psychicznego, to w 2023 roku na epizod depresyjny przypadło ich 5,1 mln, wobec 4,7 mln rok wcześniej. Z kolei pozostałe zaburzenia lękowe odpowiadały za 4,8 mln dni, czyli więcej niż w 2022 roku, z wynikiem 4,2 mln dni. Zaburzenia depresyjne nawracające były przyczyną 2,4 mln dni zwolnień, wobec 2,2 mln – rok wcześniej.

Zaburzenia adaptacyjne są zawsze poprzedzone kryzysem, który wywołuje u danej osoby określone objawy. Takie wyzwalające wydarzenia nie są rzadkością w cyklu życia, ale mimo to stanowią obciążenie – zwraca uwagę Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl. – Powodów wzrostu liczby dni absencji należy szukać we wzroście świadomości na temat zdrowia psychicznego, w tym depresji. Ludzie są bardziej skłonni zgłaszać swoje problemy i szukać pomocy, co może prowadzić do większej liczby diagnoz. Powodem może być również niepewność w zakresie zatrudnienia – analizuje Pajdak.

Dane ZUS pokazują także, że w 2023 roku mężczyźni mieli 1,7 mln dni absencji z tytułu epizodu depresyjnego (rok wcześniej – 1,5 mln), podczas gdy kobiety odnotowały ich 3,4 mln (3,2 mln w 2022 r.). W przypadku zaburzenia depresyjnego nawracającego było to odpowiednio 0,8 mln dni zwolnień lekarskich dla mężczyzn (w 2022 roku – 0,7 mln) oraz 1,6 mln w przypadku kobiet (1,5 mln rok wcześniej).

Liczby mówią nam o tym, że kobiety częściej zgłaszają się po pomoc. Statystyki od lat też pokazują, że u mężczyzn na przykład mamy większą ilość prób samobójczych – informuje dr Malwina Puchalska-Kamińska, psycholożka z Uniwersytetu SWPS. – Każda płeć w inny sposób reaguje na sytuację stresową. Mówi się o tym, że kobiety częściej sięgają po pomoc, wtedy kiedy jest ona dostępna i nie boją się tego. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich. Niemniej musimy jakoś generalizować – wyjaśnia ekspertka.

Do tego Michał Pajdak zauważa, że kobiety często doświadczają innych źródeł stresów życiowych niż mężczyźni, takich jak przemoc domowa, dyskryminacja płciowa, trudności z balansem między pracą a życiem osobistym oraz obowiązków związanych z opieką nad dziećmi i innymi członkami rodziny. Te dodatkowe obciążenia mogą zwiększać ryzyko wystąpienia depresji u kobiet. To wyzwania także dla samych pracodawców.

Niska stopa bezrobocia na pewno sprzyja osobom zatrudnianym, a nie pracodawcom. Przedsiębiorcy muszą bardziej się troszczyć o pracowników, zabiegać o nich na rynku pracy i mogą tworzyć również lepszą atmosferę, bardziej przyjazne środowisko pracy – przekonuje ekspertka z Uniwersytetu Śląskiego. – Przekłada się to po prostu na więcej pracy dobrej jakości, która wiąże się z przestrzeganiem warunków bezpieczeństwa i higieny pracy. Nie można też zapominać oczywiście o dobrych wynagrodzeniach czy premiach – podkreśla dr hab. Kamińska-Berezowska.

Porównując ogólne dane, widać, że liczba zaświadczeń lekarskich wzrosła w 2023 roku o 8,7% rdr. Z kolei liczby dni absencji chorobowych przybyło 9,5% rdr. Oznacza to, że wydłuża się średni czas choroby na osobę i wynosi już 20 dni. Dlatego jest prawdopodobne, że zwolnienia pojawiają się w tej samej grupie chorujących.

Wszystko to sprawia, że w efekcie można spodziewać się wzrostu zachorowań na tego rodzaju przypadłości.

– Czy to wojna w Ukrainie, czy nawet wybory w Stanach Zjednoczonych – to ma mniejszy lub większy wpływ na nasze nastroje. Wiele osób czuje się niepewnie, jeżeli chodzi o przyszłość – opisuje dr Malwina Puchalska-Kamińska.

Na prawdopodobny wzrost skali zjawiska absencji pracowników, w wyniku pogorszenia zdrowia psychicznego, wskazuje także dr Wojciech Duranowski, ekonomista z Uniwersytetu Opolskiego.

– Powodów jest wiele. To dziesiątki lat zaniedbań instytucjonalnych w psychiatrii, niska świadomość pracodawców w tym zakresie, zagrożenia zewnętrzne, jak strach przed wojną, niestabilnością ekonomiczną, a nawet obawa przez zmianami klimatycznymi – wylicza ekspert.

Jego zdaniem, bardzo istotnym elementem jest również wchodzenie na rynek pracy nowego pokolenia Z. Stawia ono jako priorytet zdrowie psychiczne i często wybiera tych pracodawców, którzy zapewnią odpowiednie wsparcie w tym zakresie. – Rosnące absencje oczywiście negatywnie będą wpływały na gospodarkę Polski. Jednakże zmiany wymagają dużych inwestycji, nowego myślenia o istotności problemu i porządku instytucjonalnego w tym zakresie – podsumowuje dr Duranowski.

Zdrowie

Fatalne dane z NFZ-u. Publiczna stomatologia stacza się. Coraz mniej lekarzy chce pracować dla Funduszu

Z danych przekazanych przez NFZ wynika, że w I kw. br. liczba świadczeniodawców z umową w rodzaju leczenie stomatologiczne była o 2,5% mniejsza niż w analogicznym okresie ub.r. W ciągu dwunastu miesięcy tego typu spadki nastąpiły w każdym OW NFZ. Do tego widać, że sytuacja pogarsza się z roku na rok, co pokazuje analiza statystyk za lata 2019-2023. Nie brakuje opinii, że mamy już do czynienia z prawdziwym dramatem, a będzie jeszcze gorzej. Do tego młodzi lekarze nie garną się do współpracy z Funduszem. W konsekwencji trzeba więc nastawić się m.in. na coraz dłuższe kolejki do gabinetów i pogarszającą się sytuację pacjentów. Jak podkreślają eksperci, nie można oczekiwać, że prywatna kieszeń pacjentów rozwiąże problem. Tutaj są potrzebne szybkie i systemowe rozwiązania, inaczej sytuacja dalej będzie się pogarszać.

Opublikowane

w dniu

Gabinetów ubywa

Według danych udostępnionych przez NFZ, w I kw. br. było 5239 świadczeniodawców z umową w rodzaju leczenie stomatologiczne. To o 2,5% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy ich liczba wyniosła 5372. Jak stwierdza dr n. med. Piotr Przybylski, wieloletni ekspert rynku stomatologicznego z Kliniki Implant Medical, matematycznie spadek liczby gabinetów współpracujących z Funduszem jest oczywiście niewielki. Ale to zjawisko stale postępuje i raczej trudno będzie je powtrzymać. Ekspert podkreśla, że rdr. ubyło ponad 130 świadczeniodawców, a to już pokazuje, że sprawa robi się poważna. Pacjenci z pewnością odczują brak tylu miejsc.

2,5% to niby niewiele, natomiast problem jest zupełnie inny. Ten spadek rdr. wynika z rosnących cen, a niestety NFZ w ostatnim czasie wzrost wartości punktów i kontraktów w zakresie protetyki stomatologicznej jest praktycznie niewielki. To sprawia, że zmniejsza się liczba świadczeń wykonywanych w ramach umowy z Funduszem. W konsekwencji pacjenci czekają w dłuższych kolejkach – komentuje prof. dr hab. n. med. Teresa Sierpińska, krajowy konsultant w dziedzinie protetyki stomatologicznej, prezydent Europejskiego Towarzystwa Protetycznego.

Zdaniem dr. n. med. Piotra Przybylskiego, już widać wydłużający się czas oczekiwania na wizytę. Według eksperta, niepokojący jest również fakt, że zakres refundowanego leczenia wciąż pozostaje niewystarczający. Do tego usługi oferowane w ramach kontraktu są oparte w większości o przestarzałe technologie. Co więcej, obecnie obowiązujące przepisy zabraniają lekarzom zapewniać lepsze rozwiązania stomatologiczne za dopłatą. Jest to pewnego rodzaju kuriozum.

Niestety, stomatologia publiczna powolutku przestaje istnieć. Finansowanie, które w tej chwili jest przekazywane z NFZ, to jest nieco ponad 2% ogólnego budżetu. To absolutnie nie wystarcza. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że z roku na rok jest większa kwota pieniędzy na stomatologię, ale trzeba na to patrzeć szerzej. Wszystko jest coraz droższe – media, kredyty, leasingi, pracownicy. NFZ zwiększa fundusze, ale one nawet nie pokrywają strat związanych z inflacją. Przekazywane środki nie tylko nie pozwalają na rozwój, ale też coraz częściej nie starczają na zwykłe przetrwanie. I to jest olbrzymi problem – stwierdza Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Wieloletni problem

W I kw. br. w każdym OW NFZ rok do roku spadła liczba świadczeniodawców z umową w rodzaju leczenie stomatologiczne. W zależności od Oddziału, spadki wyniosły od 1 do 30. Największe dotyczą Wielkopolskiego OW NFZ – o 5,8% (z 513 w I kw. ub.r. na 483 w I kw. br.), Dolnośląskiego OW NFZ – o 4,9% (z 426 na 405), a także Zachodniopomorskiego – o 4,1% (z 267 na 256). Z kolei analizując dane za lata 2019-2023, widać, że rokrocznie było mniej ww. świadczeniodawców. W 2023 r. ich liczba wyniosła 5459. To o 7% mniej niż w 2022 roku (wówczas – 5868), o 13,1% mniej niż w 2021 roku (6280), o 18,8% mniej niż w 2020 roku (6722), jak również o 22,2% mniej niż w 2019 roku (7018).

Dane, które pokazują spadek liczby świadczeniodawców w ostatnich latach, nie są niepokojące. To już jest dramat, ponieważ lekarze nie udzielają świadczeń na NFZ dla pacjentów, którym one się należą. Problemu nie rozwiąże dentobus, który przyjedzie do szkoły. Tam można zbadać dzieci, ale to przecież nie jest leczenie. W województwie świętokrzyskim są gminy, w których nie ma dentystów. Niestety, Fundusz nie traktuje tego jako swojej porażki – mówi Paweł Barucha.

Według dr. n. med. Piotra Przybylskiego, w danych za lata 2019-2023 widać fatalny obraz polskiej stomatologii. Spadki są duże i widoczne, ewidentnie w naszym systemie brakuje środków na leczenie na NFZ. W opinii eksperta, jeżeli nie zostanie podniesiona wystarczająco wartość kontraktów z Funduszem, to dalej będziemy się staczać w tym temacie. Z jego obserwacji wynika, że młodzi lekarze nie garną się do podpisywania takich umów. Z reguły na współpracę decydują się specjaliści przed emeryturą. Wprawdzie mniej zarabiają, ale mają stały i pewny dochód. Jednak ta grupa stopniowo się zmniejsza. Za jakiś czas może się okazać, że nie ma kto pracować dla Funduszu.

Nasze społeczeństwo ubożeje. Nie możemy oczekiwać, że prywatna kieszeń pacjentów rozwiąże problem globalny. Mniejsza dostępność do świadczeń gwarantowanych najprawdopodobniej najbardziej dotknie osoby z mniejszych miejscowości, gdzie z założenia lekarzy dentystów jest mniej. Może się okazać, że na danym obszarze niewielu lekarzy zechce podjąć się pracy w ramach umowy z NFZ – analizuje prof. dr hab. n. med. Teresa Sierpińska.

Fatalne perspektywy

Jak podkreśla Paweł Barucha, obecnie ok. 30% dentystów pracuje na Fundusz. Dla części lekarzy, szczególnie młodego pokolenia, podpisywanie takich umów nie jest atrakcyjne. Ekspert przekonuje, że NFZ nie płaci jak za usługę wykonywaną przez fachowca, ale oczekuje świadczeń na najwyższym poziomie. Do tego dochodzi kwestia sprawozdawczości. Chcąc poprawnie się rozliczyć, trzeba mieć zatrudniony sztab ludzi, w tym informatyków.

Co prawda, jak podaje NFZ, liczba udzielonych świadczeń nie zmalała, ale do systemu trafia ciągle zbyt mało pieniędzy i to jest niezaprzeczalny fakt. Na pewno brakuje nam niektórych świadczeń, które powinny być gwarantowane, np. z zakresu protez stałych czy implantologii. One nie pojawią się w tym koszyku ze względu na bardzo wysokie koszty realizacji – dodaje krajowy konsultant w dziedzinie protetyki stomatologicznej.

Do tego Paweł Barucha jest przekonany, że w najbliższym czasie liczba świadczeniodawców zajmujących się leczeniem stomatologicznym będzie się jeszcze zmniejszać. Do wiceprezesa Naczelnej Rady Lekarskiej docierają sygnały o kolejnych planowanych odejściach stomatologów, którzy przez wiele lat współpracowali z Funduszem. Jak przekonuje ekspert, to nie są jednostkowe przypadki. To tendencja, którą trzeba zatrzymać za wszelką cenę.

Zaniedbania są wieloletnie. W celu poprawy sytuacji należałoby „dosypać” do sytemu sporo pieniędzy i dysponować dobrym pomysłem na naprawę. O ile są różne koncepcje, to środków wciąż brakuje. Nie widać też woli politycznej, żeby coś się w tym zakresie zmieniło. Oczywiście straci na tym całe społeczeństwo – podsumowuje ekspert z Implant Medical.

Czytaj dalej

Zdrowie

Rewolucja na rynku. Polmedi rusza z platformą leczenia ran online. Specjaliści będą też dostępni na NFZ

Wystartował serwis PoradniaRan.pl, który wraz z aplikacją iWound tworzy system opieki nad każdym rodzajem rany przewlekłej, w tym m.in. cukrzycowej czy nowotworowej, a także pooperacyjnej, np. ginekologiczno-położniczej. Likwiduje bariery w dostępie do specjalistów na terenie całego kraju, obniża koszty pielęgnacji chorego i podnosi jakość leczenia. Stały monitoring rany pozwala na wczesne wykrycie nieprawidłowości i uniknięcie groźnych powikłań, w tym amputacji. Już na starcie projektu 50 specjalistów udziela porad zdalnie, a 200 – stacjonarnie. Docelowo może ich być w sumie nawet pół tysiąca. Do tego zaangażowanych jest 30 razy więcej pielęgniarzy niż lekarzy. Teraz każdy trudny przypadek może zostać skonsultowany online przez szerokie grono autorytetów medycznych, co może być uważane za pewnego rodzaju rewolucję. Technologia daje też szansę na udrożnienie całego systemu zdrowia. W ramach projektu pacjenci mogą korzystać zarówno z publicznej, jak i z prywatnej opieki.

Opublikowane

w dniu

PoradniaRan.pl to odpowiedź na nierówne rozłożenie specjalistów w zakresie leczenia ran w Polsce. Pacjenci mogą trafiać do tych, którzy widnieją na ww. stronie internetowej lub w aplikacji iWound. Z kolei lekarze i pielęgniarki mają narzędzie pozwalające im leczyć chorych znacznie od nich oddalonych, przyjmować więcej osób, a także prowadzić wyższej jakości leczenie. Za projektem stoi spółka Polmedi Group, która niedawno powstała z połączenia dwóch firm, tj. WARMIE i Polmedi.

Duże miasta, oprócz służby zdrowia dostępnej na NFZ, posiadają ogromną bazę specjalistów z tego zakresu dostępnych prywatnie. Dużo gorzej wygląda sytuacja w małych miejscowościach i na wsiach. W niektórych powiatach trudno znaleźć choćby jeden gabinet opieki nad raną przewlekłą. Tam nasze nowe rozwiązanie zdecydowanie eliminuje problem braku specjalistów na danym terenie – mówi Piotr Piątek, jeden z członków zarządu Polmedi Group.

Pacjenci, którzy kilka razy w miesiącu muszą przemierzyć kilkadziesiąt kilometrów w asyście najbliższych, by trafić do specjalisty, czasem rezygnują z leczenia. Narażają się przez to na ryzyko powikłań, wzmożonego bólu, a nawet amputacji. – Mogąc otrzymać zdalną diagnozę, pacjenci oszczędzają czas i pieniądze. Stosują się do zaleceń, które mogą się zmieniać w trakcie leczenia, ponieważ personel – za pomocą naszej technologii – nadzoruje ranę w sposób ciągły. Co najważniejsze, jest w stanie zaobserwować wcześniej pogorszenie stanu zdrowia i wezwać pacjenta na wizytę stacjonarną – wyjaśnia Piotr Piątek.

Różne szacunki mówią nawet o liczbie pół miliona osób w całym kraju z ranami przewlekłymi, które nie mają wystarczającej opieki. – Większość ran przewlekłych w Polsce to tzw. stopy cukrzycowe, odleżyny i rany nowotworowe. Są one charakterystyczne dla osób chorych na cukrzycę oraz seniorów. Cukrzyca jest chorobą cywilizacyjną. Ściślejsze objęcie opieką chorych na nią osób pozwoli zmniejszyć liczbę amputacji kończyn i da im szansę na powrót do względnej sprawności – komentuje Marcin Cieślak, drugi z członków zarządu Polmedi Group.

Do tego dochodzi kilkuprocentowy udział zakażonych ran pooperacyjnych, jakich można by było uniknąć, gdyby czas reakcji specjalisty był krótszy. W tym przypadku do grupy ryzyka zalicza się każdy człowiek, który może się znaleźć w szpitalu celem wykonania zabiegu chirurgicznego. – Właściwa opieka nad taką raną jest warunkiem uniknięcia zakażenia i zagojenia jej w prawidłowym czasie. Wszystkie ww. szacunki wskazują, iż skala problemu jest poważna i ma duże znaczenie społeczne – dodaje Marcin Cieślak.

Aktualnie na stronie PoradniaRan.pl obecnych jest już 50 specjalistów gotowych udzielać porad w sposób zdalny. Natomiast liczba specjalistów działających stacjonarnie wynosi już ponad 200. Z każdym tygodniem przybywają nowi. Ich rozłożenie jest równomierne na mapie Polski. – Szacujemy, iż liczba specjalistów, którzy mogliby pomagać pacjentom przy użyciu aplikacji iWound w całym kraju, wynosi co najmniej pół tysiąca. Chcemy ją osiągnąć w ciągu najbliższego roku, co pozwoliłoby na dostępność specjalisty w nieomal każdym powiecie – informuje Piotr Piątek.

Operator PoradniaRan.pl chce zrzeszyć wszystkich specjalistów z zakresu leczenia ran. – Patrząc na to, z jakimi ranami mamy najczęściej do czynienia, staramy się pozyskiwać specjalistów z zakresu diabetologii, ze względu na coraz większą liczbę osób cierpiących na stopę cukrzycową. Zależy nam na pozyskaniu chirurgów, którzy są w stanie zaopiekować się ranami odleżynowymi, pooperacyjnymi, owrzodzeniami oraz oparzeniami. Dodatkowo przybywa ran pochodzenia immunologicznego i hematologicznego. W Polsce coraz więcej jest też ran ginekologiczno-położniczych ze względu na zwiększoną liczbę dokonywanych cesarskich cięć – wskazuje Piątek.

Dzięki pracy zespołowej i możliwości wykonywania konsultacji między specjalistami zespół serwisu jest w stanie obsłużyć każdy typ rany. Pielęgniarzy jest ponad 30 razy więcej niż dostępnych lekarzy. Technologia pozwala na to, by personel pielęgniarski, który nie opiekuje się tak zaawansowanymi ranami, mógł konsultować każdy przypadek na bieżąco ze środowiskiem lekarskim. Dzięki temu następuje wymiana wiedzy i doświadczenia. Wywiady medyczne są zbierane w sposób rzetelny i zgodny z najwyższymi standardami. Projekt może być uznawany za swego rodzaju rewolucję, dzięki ściślejszemu objęciu pacjenta opieką.

Do tej pory pacjent chodził od gabinetu do gabinetu w celu uzyskania porady lub jeśli miał szczęście, obejmowała go skoordynowana opieka pielęgniarska. Obecnie każdy przypadek, w tym trudny, może zostać skonsultowany i to całkowicie zdalnie. Tu następuje rewolucja procesowa. Pacjenci prowadzeni na odległość zwalniają miejsce osobom, które muszą korzystać ze stacjonarnej pomocy. Jesteśmy więc w stanie usystematyzować i organizować nadzór nad leczeniem w sposób skoordynowany, co pozwala na udrożnienie systemu zdrowia – zaznacza Piotr Piątek.

Użytkownik systemu może być objęty opieką refundowaną przez NFZ. Wtedy jego leczenie odbywa się bezpłatnie. Jednak gdy publiczne leczenie nie wchodzi w grę, pacjent korzysta z prywatnych, pełnopłatnych wizyt online lub stacjonarnych. Stawki ustala każdy ze specjalistów indywidualnie po zapoznaniu się z danym przypadkiem. Pacjenci każdorazowo są informowani o wysokości opłaty przed podjęciem działań przez specjalistę. Operator serwisu nie ingeruje w rozliczenia między pacjentami a specjalistami, ale aktywnie lobbuje na rzecz objęcia refundacją NFZ jak największej liczby pacjentów.

W najbliższych miesiącach będziemy skupiać się na rozwoju projektu w kraju. Dopiero następnym krokiem będzie wyruszenie z naszymi rozwiązaniami poza granice Polski. Aplikacja iWound ma za sobą krótki pilotaż wdrożenia w jednym ze szpitali powiatowych w Niemczech i posiada dwie obce wersje językowe – niemiecką oraz angielską. W przygotowaniu jest opcja ukraińska. Zasada działania zarówno serwisu PoradniaRan.pl, jak i samej aplikacji iWound jest możliwa do powielania na całym świecie – podsumowuje Marcin Cieślak z Polmedi Group.

Czytaj dalej

Zdrowie

Zostań superbohaterem i ratuj ludzkie życie!

W piątek 14 czerwca obchodzimy Światowy Dzień Krwiodawcy 2024. Chcielibyśmy wykorzystać tę okazję, aby zachęcić do oddawania krwi przez cały rok.

Opublikowane

w dniu

Oddawanie krwi to bezinteresowny akt, który może uratować życie. Każdego dnia tysiące pacjentów na całym świecie zmagają się z chorobami, wypadkami czy operacjami, w wyniku których pilnie potrzebują transfuzji krwi. Żaden naukowiec jeszcze nie wpadł na pomysł, jak wytworzyć syntetyczną, działającą krew: tylko donacja może sprawić, że potrzebujący ludzie będą mieli szansę na wyzdrowienie.

Nie trzeba być superbohaterem, aby oddać krew i ratować życie. Każda osoba, która ma między 18 a 65 lat, jest w dobrej kondycji zdrowotnej, nie ma przeciwwskazań medycznych i spełnia pozostałe wymagania, może zostać dawcą krwi. Proces ten jest zupełnie neutralny dla naszego zdrowia, a wiedza, że uczyniliśmy coś dobrego, pozytywnie wpływa na naszą psychikę. Krwiodawcy mają też zapewnione pewne korzyści, takie jak zniżka w publicznym transporcie, dni wolne czy słodycze, które otrzymasz zaraz po donacji.

Zachęcamy do odnalezienia najbliższego punktu poboru krwi i wsparcia potrzebujących, a w szczególności namawiamy do donacji osoby, których grupa krwi to 0 Rh-. 

Jak przygotować się do oddania krwi?

Przed zostaniem krwiodawcą, powinieneś sprawdzić czy nie masz stałych lub czasowych przeciwwskazań do oddawania krwi. Jeśli zamierzasz oddać krew pierwszy raz, zapoznaj się z ankietą dla kandydata na dawcę.

Ile krwi pobiera się podczas donacji?

W przypadku jednorazowego oddania krwi pobiera się 450 ml, czyli pełną jednostkę.

Jeżeli decydujesz się na oddanie osocza, maksymalna ilość ustalana jest na podstawie płci, wzrostu i masy ciała. To około 10 ml na każdy kilogram masy ciała, jednak nie więcej niż 650 ml. Pobranie większej ilości niesie ze sobą konieczność uzupełnienia objętości krwi krążącej.

Aby uzupełnić wydatek energetyczny, po oddaniu krwi dostaniesz słodycze i sok.

Czytaj dalej
Reklama

Na czasie