„Bal maskowy” Giuseppe Verdiego – wraca na deski Opery na Zamku w Szczecinie
„Bal maskowy” Giuseppe Verdiego to kwintesencja opery włoskiej. Już od prapremiery w 1859 roku święcił triumfy, zachwycona publiczność wywoływała kompozytora aż… 20 razy. W inscenizacji Opery na Zamku z ożywionymi duchami monarchów w szczecińskim zamku!
„Bal maskowy” opowiada historię zakazanej miłości, rzekomej zdrady, tragicznej przepowiedni, spisku, fałszywego oskarżenia i wreszcie morderstwa na tytułowym balu. Połączenie tragizmu z komizmem, dramaturgiczny rozmach, bogactwo wspaniałych arii, chór, balet i mistrzowskie sceny zbiorowe – to wszystko składa się na Verdiowskie arcydzieło i urzeka publiczność od blisko dwóch wieków. Dynamiczna, przypominająca nieco kryminał akcja z lekką domieszką magii rozgrywa się w dworskich komnatach i w undergroundowym podziemiu. Historia osnuta jest na prawdziwej skrytobójczej śmierci Gustawa III, króla szwedzkiego panującego w XVIII wieku.
Cenzorzy z czasów Verdiego nie zgodzili się jednak, by bohaterem była koronowana głowa i nakazali umieścić akcję „gdzieś na północy”. Po wielu perturbacjach ta trafiła w jednej ze wcześniejszych wersji na… Zamek Książąt Pomorskich, dokładnie tu, gdzie mieści się Opera na Zamku. W ten sposób w szczecińskiej realizacji wymyślona fabuła zderza się z historycznym miejscem zyskując nowy wymiar artystyczny. Oglądamy dwa fascynujące światy: pierwszy – pełen oszałamiających toalet i pięknych komnat, feerii kolorów, fioletu, czerwieni oraz drugi: mroczny, brudny, ciemny, z wszelkimi odcieniami szarości – przesycony tajemnicą i odrzuceniem świat podziemia i spiskowców.
To symbolika dramatu władzy, umierania starego czasu, nieuchronności losu. Reżyser Waldemar Zawodziński wręcz mistrzowsko namalował tę opowieść. Barwy obu wspomnianych światów kontrastują ją w takt libretta i muzyki, baśniowość miesza się ze współczesnością, ożywiła duchy, tworząc finalnie spektakl ponadhistoryczny. A wszystko subtelnie nawiązuje do Szczecina… Plastyczność, malarskość scenografii, widowiskowo wystudiowany obraz, fenomenalny ruch sceniczny, fantastyczna maskarada, ekspresja artystów, napięcie – ten spektakl oszałamia i kradnie serca każdemu!
Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku w Szczecinie: „To wyjątkowe przedstawienie dla nas, bo rzadko się zdarza, że libretto opery było tak mocno związane z miejscem w którym prowadzimy działalność artystyczną, czyli z Zamkiem Książąt Pomorskich w Szczecinie. Ówcześni cenzorzy nie chcieli, by bohaterem był król Neapolu, by obudziły się demony. Wtedy zapadła decyzja, że libretto zostanie gruntownie przerobione, że bohaterem opery nie będzie król Szwecji, tylko książę i że miejscem akcji nie będzie Sztokholm. (…) Fajne jest to zderzenie imaginacji, fabuły wymyślonej z realną, która splata się z miejscem, które transponuje historię i stara się z nadać jej wymiar artystyczny. W naszej inscenizacji pojawiają się takie elementy, które mają uświadomić publiczności, że wydarzenie «pozaczasowe», «pozageograficzne» mogłoby wydarzyć się w Szczecinie, dokładnie tu, w tym miejscu. (…) Tak, pojawia się wystylizowany herb Szczecina, który ma uzmysławiać nam, że kontekst nie jest elementem fabularnym, to nie jest licentia poetica, tylko świadomy zamysł. W rezultacie po zmaganiach Verdiego i librecisty (Antonio Somma) akcję przeniesiono do kolonii angielskich w Ameryce i główny bohater jest gubernatorem Bostonu. Z czasem, kiedy kontekst cenzuralny stracił na znaczeniu, można było wrócić do pierwotnej wersji, nazwijmy ją «szwedzką». A to co my robimy, to szczecińska wersja, z lekkim podtekstem, nakierowaniem na Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie”.